|
21.02.2012
"Integracja głupcze"
(Przez analogię do powiedzenia Prezydenta Clintona - "Gospodarka głupcze")
Z przyjemnością skorzystałem z zaproszenia Prezesa PTRyb na XVII Krajową Konferencję Hodowców Karpia.
Serdeczne dzięki!
Zresztą i tak, i tak bym przyjechał, niezależnie od zaproszenia. Emeryt i to członek niehonorowy to "jak świnia w groch". Nie darowałbym sobie takiej okazji do spotkania kolegów z całej Polski. Tych co przyjeżdżali do Żabieńca po wylęg, po wylęgarnianą wiedzę i po hormony do rozrodu ryb. Zresztą niektórzy z nich kupują z "Banku Hormonów" kuleczki ovopelu do dziś dnia. U innych ja się uczyłem zawodu i szukałem pomocy w kłopotach. Ale ta moja wizyta przypomina mi trochę komentarze do wizyt na kresach, naszego wspaniałego pisarza Melchiora Wańkowicza. Nie, nie pretenduję do jego wielkości. Tyle tylko, że na kresach Pan Melchior miał opinię, nie przymierzając, takiego co zaproszony przez kogoś obeżre się, opije i jeszcze "obszczeka". Nie powiem też się "obżarłem", bo kanapki były pyszne, a w tłusty czwartek zjadłem pączka. Teraz więc pora, żeby imprezę "obszczekać"...
Spotkanie napędzała energia, ruchliwość i pomysłowość nowego prezesa Marka Ferlina, który był wszędzie, znał wszystkich, miał receptę na wszystko. Jego "szatański" pomysł zaangażowania Instytutu Rybactwa Śródlądowego w prowadzenie Konferencji, przybliżył, może wreszcie, pracownikom Instytutu problematykę produkcji stawowej. Może poszerzą swoje zainteresowania i oprócz strzebli, która zrobiła furorę nawet w "Polityce", jako chroniona rybka z basenu ppoż., zajmą się też trochę bardziej chowem karpi.
Spotkanie nobilitowała i umiędzynarodowiła uroczystość wręczenia Prof. Wernerowi Stefensowi medalu im. Profesora Stanisława Korwin Sakowicza. Stefens to wspaniały człowiek i naukowiec, który robi dobrą robotę i to niezależnie od istniejących systemów politycznych. Był to wspaniały pomysł Kapituły medalu, żeby uhonorować go przy takiej właśnie okazji. Szkoda tylko, że Werner po raz wtóry powtórzył poprzedni wykład kolegów z Poznania o historii hodowli karpi od czasów Chińskich. No ale po angielsku, więc można było skonfrontować swoje umiejętności językowe. Urocza tłumaczka Ania Pyć ozdobiła to wyjątkowe wydarzenie. Jednak żal, że zawczasu precyzyjniej nie uzgodniono treści poszczególnych wystąpień.
Za to inauguracyjny wykład dr Andrzeja Lirskiego jak zwykle stał się przedmiotem ogólnego zainteresowania. Szkoda tylko, że prowadzący konferencję Pan Profesor Wolnicki po krótkiej szeptance z prezesem Ferlinem przerwał dyskusję podjętą przez "Pana Karpia" - Zbyszka Szczepańskiego. Szkoda, bo warto byłoby się zapoznać z wynikami
badań rynku przeprowadzonych przez "Pana Karpia" za ciężkie państwowe pieniądze na liczebnie ważkim materiale 2 razy po 1030 osób. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, ktoś zapewne taką chęć kiedyś wyrazi.
Nie byłem w stanie uczestniczyć w całym, trzydniowym spotkaniu, ale już po pierwszym dniu nasunęło mi się spostrzeżenie, którym natychmiast podzieliłem się z prezesem Ferlinem, który w powitalnej deklaracji w Przeglądzie Rybackim gorąco zapewnił, że podobnie do ex Prezydenta Kwaśniewskiego, będzie "Prezesem Wszystkich Polaków", przepraszam - Rybaków. No, ale wnioskując z programu Konferencji, tym razem jeszcze nie był!. Zabrakło mi informacji i doniesień z Lokalnych Grup Rybackich tzw. LGRów, które stają sie potęgą finansową naszego rybactwa i poza istniejącymi organizacjami mogą "dźwignąć z posad bryłę świata". No może nie świata, ale stawów w Polsce. Zabrakło mi informacji "Pana Karpia", który jako jeden z niewielu wyszedł poza zaklęty krąg rybaków i próbuje przekonać nie tylko już przekonanych. Nie pamiętam dokładnie, ale przypominam sobie, ze "Pan Karp" był niegdyś mile widziany gościem zarówno na Karpiówce jak i w "Przeglądzie Rybackim". Nie było też oficjalnej wizyty kolegów od Karonia z ZPRyb ani Purzyckiego z Torunia. I tutaj powiedziałem SOBIE tak jak prezydent Clinton o gospodarce: INTEGRACJA GŁUPCZE! Odnoszę wrażenie, że znane i lubiane spotkania - Konferencje Karpiowe mogą stać się świetną platformą integracyjną dla organizacji rybackich, a wymiana informacji, planów i programów oraz wyznaczenie sobie tych spraw najważniejszych, które wszyscy będą wspierać, będą przyjęte przez wszystkich rybaków znacznie lepiej niż kilkakrotne międlenie naszych rybackich historycznych korzeni. Klimat zarówno w kuluarach jak i na sali wykładowej był doskonały. Żałuję, że musiałem codziennie prowadzić samochód.
Licznie reprezentowane na Konferencji były ARiMR i MRiRW przez moich niedawnych kolegów którzy jednak trzymali się głównie w grupach urzędniczych, zamiast bratać się z narodem - rybakami. Jednakże ich liczna obecność zarówno na sali, jak i w kuluarach jak i w tematyce wykładów, napawa mnie nadzieją, że zwycięży kiedyś koncepcja obsługi programów na zasadach "friendly user" czyli przyjaznych użytkownikowi.
Z przykrością za to odnotowałem nieobecność wielu zaprzyjaźnionych kolegów, w tym z gospodarstwa w Gosławicach, Marysi z Samoklęsk, Kuby Roszuka z Opola,Wacka Szczoczarza i wielu innych. Nie wiem, czy nie mieli czasu, czy chęci, żeby słuchać tego "co zawsze".
Zdaję sobie sprawę, że po przeczytaniu tego, kilka osób lubić będzie mnie trochę mniej, ale jak to mój wnuk mówi: "...... a co mi tam". Od was drodzy czytelnicy zależy, czy w tych zgryźliwych uwagach znajdziecie kilka ziaren prawdy do wykorzystania "pro publico bono", czy też potraktujecie je jako zrzędzenie sfrustrowanego "Dziadka Paździerzaka".
Aaaaaaaaa, i jeszcze sprawa "Rybaka Roku". Niezależnie od uznania i sympatii dla Rybaka Roku - Kolegi Szarka, któremu serdecznie gratuluję i znam jako świetnego rybaka i na dobitkę nader skromnego człowieka, oczywiście okazało się, że mój kandydat przepadł w przedbiegach. Wygląda na to, że tak jak w innych tego typu honorach, Kapituła staje się zazwyczaj towarzystwem wzajemnej adoracji i dalej obowiązuje zasada: nie sztuka się napracować, nie sztuka mieć osiągnięcia - sztuką jest być powszechnie lubianym. Tej ostatniej sztuki mój kandydat jeszcze nie opanował!
Pozdrawiam z emerytury.
Zygmunt Okoniewski
| |