|
26.01.2015
Przedświąteczna podróż "Pana Karpia"
Jorguś, dzwoń po ciotka Gertruda, bo tyn karpiowóz co go w Teleexpressie pokozali, jest już u nos - usłyszałem na parkingu pod TESCO w jednym ze śląskich miast dzień przed Św. Mikołajem. Towarzystwo Promocji Ryb "Pan Karp" wraz z Lokalną Grupą Rybacką "Świętokrzyski Karp" chcą zmienić polskie głęboko zakorzenione przyzwyczajenia. Co jakiś czas inicjują kolejne działania mające na celu ożywienie rynku sprzedaży produktów wyjmowanych z tysięcy hektarów stawów. Ostatnio jeżdżąc po kraju zachęcali do spożywania ryb słodkowodnych nie tylko od święta. Ekipie "Wesołego Karpiowozu" przez dwa tygodnie towarzyszyli niżej podpisani. Byliśmy zarówno na krajowym, jak i zagranicznym odcinku trasy spektakularnego projektu. Po przejechaniu ponad 2 tys. km, począwszy od aglomeracji śląskiej, poprzez Małopolskę, Lublin i wreszcie Świętokrzyskie, Karpiowóz wyruszył do Rzymu, by naszymi rybami ugościć Ojca Świętego oraz wiernych polskiej parafii w Rzymie. "Karpiowóz - innowacyjna promocja obszaru LGR Świętokrzyski Karp" - to oficjalna nazwa projektu kulinarnej podróży zaplanowanej na pierwszą połowę grudnia 2014r.
*
Załoga "Karpiowozu"
Zbigniew Szczepański - Prezes Zarządu Towarzystwa Promocji Ryb "Pan Karp"
Sławomir Zdziarski - Koordynator Projektu
Justyna Klonowska, Monika Kowalczyk - Firma Euroexpert
Wiesław Karliński - dziennikarz współpracujący z Magazynem Przemysłu Rybnego i prasą turystyczną oraz kulinarną
Adam Dziedziński - filmowiec i fotograf
Marcin Klonowski - koordynator techniczny
*
Cztery regiony, kilkanaście miejscowości oraz niemal 20 trzygodzinnych wyjątkowych spektakli łączących słowo, muzykę, obraz i doznania kulinarne. Towarzyszący ekipie mistrzowie kucharscy na oczach gości przygotowali i wydali kilka tysięcy porcji dań z ryb słodkowodnych, głównie z karpia. Zmieniający się na trasie "Karpiowozu" Krzysztof Gawlik, Leszek Kawa, Piotr Sabala i Kamil Pindych z ryb wyczarowywali specjały godne renomowanych lokali gastronomicznych. Podczas każdego przystanku przyjmowaliśmy gości specjalnych - przedstawicieli lokalnych mediów, menedżerów placówek handlowych, urzędników miejscowej administracji i artystów. W każdym regionie gościliśmy właścicieli okolicznych gospodarstw rybackich, producentów ryb konsumpcyjnych i narybku, ludzi związanych z branżą. Pojawiali się czasem całymi rodzinami by ocenić akcję, podyskutować o przyszłości hodowli ryb słodkowodnych, sprawdzić w jakich warunkach prowadzona jest ich sprzedaż w kolejnych marketach i halach. Przy degustacji naszych kulinarnych propozycji dzielili się swoimi doświadczeniami w przyrządzaniu rybnych dań a nawet proponowali swoje tradycyjne receptury. Organizowane pod "Karpiowozem" konkursy popularyzujące wiedzę o skarbach polskich stawów, przyrodzie i kulinariach przyciągały rzesze klientów placówek handlowych, dzieci i młodzież. Zwycięzcy tych quizów obdarowani zostali setkami nagród - kurtkami, koszulkami, kamizelkami, kalendarzami, plakatami, długopisami i parasolkami. Wszystkie nagrody oznaczone były symbolami "Pana Karpia".
Z kroniki biura prasowego "Karpiowozu"
1.02. Bytom
Ekipa Karpiowozu włożyła na starcie wiele wysiłku, żeby ruszyć z tym całym karpiowym kramem na inauguracyjnej imprezie w Bytomiu - żeby agregat podawał dostateczną ilość prądu, żeby piece kucharskie odpowiednio mocno grzały, żeby telebim wyświetlał to, co podejrzała kamera w kuchni i karpiowozie, aby wreszcie działało nagłośnienie, a w konsekwencji, żeby gości przy namiocie z potrawami rybnymi było pod dostatkiem. Ostatecznie wszystko się udało mimo panującego tego dnia przenikliwego zimna. No, a poza tym okazało się, że w sklepie pod którym rozlokował się nasz karpiowy kram, stoisk z żywymi karpiami pilnował swoimi czujnymi, acz sztucznymi oczyma wyzierającym z wszechobecnych plansz i plakatów, sam mistrz Robert Makłowicz.
2.12. Ruda Śląska
Dziś królował karp w bekonie z salsą warzywną i miał bardzo wielu zwolenników wśród klientów pobliskiego centrum handlowego. Potrawa smakowała także ks. Krzysztofowi Bąkowi - Dyrektorowi Caritas Archidiecezji Katowickiej. Księdzu Dyrektorowi wigilia kojarzy się z domem rodzinnym, gdzie obowiązkowy był żur, makówki - obowiązkowa słodka potrawa i oczywiście karpie. Dowiedzieliśmy się też, że bardzo żywa jest też na Śląsku tradycja budzenia o 4 rano miejscowego arcybiskupa przez dętą orkiestrę górniczą. Naszym Karpiowozem zaczęli się również interesować dziennikarze - pierwsza spośród nich była reporterka radiowa - Marta Dobrowolska, której materiał zebrany w Rudzie Śląskiej był ozdobą popołudniówki Radia Katowice już następnego dnia.
3.12. Tychy
Dziś zmagania kulinarne naszych artystów patelni podglądała śląska telewizja TVS, a materiał zbierał również reporter bielskiego Radia Express - Artur Maciaszczyk. W tym czasie goście karpiowozowego kramu, zajadając kolejne potrawy z karpi, pytani przez radiowca o zagrożenie naszej karpiowej tradycji łososiem norweskim, gorąco zaprzeczali, nie szczędząc pochwał talentom kulinarnym kucharzy. Karpiowóz dziś odwiedzili znamienici goście - Krzysztof Szymura - Prezes LGR "Żabi Kraj", wraz z małżonką Teresą, która na co dzień sama jest świetną kucharką. Jej potrawy rybne i kołocz śląski są bardzo znane w okolicach Skoczowa. Zdradziła nam, że od kiedy stosuje filety nacinane z karpia, popularność potraw z tej ryby wzrosła również poza świętami Bożego Narodzenia. Najpopularniejsze kołocze, to te z makiem i serem, a czasem ze śliwkami. Najważniejsze to dobre składniki i piec do pieczenia opalany drewnem. Prezes Szymura zdradził, że bardzo ceni karpie wędzone, ale muszą mieć grubo ponad 2 kg, a wędzenie w niezbyt gorącym dymie powinno trwać około 8 godzin.
4.12. Katowice
Zaproszony do Karpiowozu pewien bardzo rozmowny przypadkowy smakosz wypowiedział się jednoznacznie, że kupuje żywe karpie, bo ma pewność, co do ich świeżości, nie wspominając o tym, że nie wyobraża sobie świąt bez zupy gotowanej na głowach z karpi. O akcjach ekologów w obronie karpi wyraził się na tyle cierpko, że nie nadaje się to do zacytowania w tej relacji. Naszą ekipę odwiedzili kolejni dziennikarze, w tym Marcin Wielgus z Radia ZET Gold, którego relację dźwiękową można było potem usłyszeć w wielu lokalnych stacjach tego radia. Gościem specjalnym tego dnia był Prezes Polskiego Radia Katowice, pan Henryk Grzonka. Okazał się on nie tylko kapitalnym gawędziarzem, który o Śląsku wie omal wszystko, łącznie z dowcipami szczególnej urody, to jeszcze jak się okazało, jest potomkiem w prostej linii właściciela stawów karpiowych spod Godowa, gdzie jako chłopak bywał na wakacjach.
5.12. Sosnowiec
"Wesoły Karpiowóz" podczas kolejnego przystanku, pod TESCO w Sosnowcu, zachwycił gości różnorodnością dań. Nasi kucharze, Krzysztof i Piotr, serwowali gratis nie tylko karpia. Był amur duszony z warzywami, sandacz z szafranem na ostro i intrygujący rarytas - karaś pieczony w morskiej soli. Ryby dobrze komponowały się z wegetariańską salsą, z pomidorami koktajlowymi, z karczochami i papryczkami chili. Dyrektor kultowego zespołu pieśni i tańca "Śląsk" pan Zbigniew Cierniak chwalił karpia w towarzystwie bekonu, a jego małżonka Joanna, solistka, zgrabnie oddzielała ości od soczystego mięsa karasia - japońca. Artyści spędzili z nami prawie godzinę opowiadając o swoich kulinarnych doświadczeniach w czasie wojaży zespołu po Australii, Norwegii, Kanadzie i Brazylii. Wszędzie podawano im smaczne ryby ale zawsze tęsknili za karpiem. Właśnie niedawno rekultywacji poddali stary staw obok pałacu w Koszęcinie, tradycyjnej siedzibie "Śląska", gdzie organizuje się rybne pikniki.
6.12. Sosnowiec
W świątecznej atmosferze była okazja do wielu pogawędek o rybnych preferencjach naszych rodaków i o tradycji jedzenia słodkowodnej i morskiej fauny. Dlaczego każdy Portugalczyk, Francuz, Fin albo Japończyk zjada średnio rocznie od 40 do 65 kg ryb a my w porywach jedynie około 13. kg? - pytaliśmy księgowych, strażaków, studentów i emerytowanych nauczycieli. Posypało się wiele rozmaitych odpowiedzi - ryby u nas drogie, ości przeszkadzają, muł nieładnie pachnie, nie ma odpowiedniej zachęty, dusimy się w stereotypach zamiast dusić ryby np. w pieprzniku jadalnym, salsach warzywnych albo w szalotce
Odpowiedź "Wesołego Karpiowozu" jest zdecydowana: ryby hodowane w stawach w Polsce gwarantują pewną jakość za optymalną cenę. Najlepsze rybne rarytasy mają czasem ości, ale czego prawdziwy smakosz nie zrobi dla uciechy podniebienia, profesjonalną zachętą do konsumpcji krajowych ryb są widowiskowe i apetyczne spotkania przy "Karpiowozie" - nasi mistrzowie kucharscy duszą, smażą, pieką, gotują
- zachęcają do eksperymentowania w kuchni i jedzenia ryb przy różnych okazjach.
Ciekawą rozmowę przeprowadziliśmy z kolejnym gościem specjalnym. Edytor i redaktor naczelny pięknie wydawanego magazynu "W Piekarni, W Cukierni" spędził z nami parę kwadransów. Pan Grzegorz Olma chwalił smak pieczonych ryb z czosnkowym domowym masłem i zachwycał się kunsztem kucharzy. Sam wychowany na styku kultur prowadzi urozmaiconą kuchnię. Lubi łączyć smaki południowego pogranicza - beskidzkie, śląskie, czeskie, austriackie i węgierskie. Eksperymentuje z kuchnią iberyjską, żydowską i tą z Kresów Wschodnich. Pytany o pieczywo, które powinno towarzyszyć rybnym daniom, odpowiedział dwuznacznie - to, podobnie, jak dobór win do potraw, podlega indywidualnym smakowym gustom, choć ja zawsze opowiadam się za razowcem na zakwasie wypiekanym zgodnie z najlepszymi tradycjami.
7.12. Kraków
Przed supermarket TESCO w Krakowie na Wielickiej w pewnej chwili zajechało czterech Mikołajów na szybkich japońskich motocyklach. Pierwsze kroki skierowali do namiotu kucharzy, gdzie poczęstowaliśmy ich karpiową zupą rybną. Pewnie ponad setka klientów jadła dziś ten specjał przygotowany wg autorskiego pomysłu panów Krzysia i Piotrka. Rosyjska ucha, słynne rybne zupy węgierskie i francuskie nie mogą równać się z tym, co wy tu panowie robicie - słychać było komplementy pod adresem panów Gawlika i Sabali. Nieustającym powodzeniem cieszył się karp z bekonową otuliną duszony w pomidorach i podawany z ziemniaczanym puree. Mikołaje spóźnili się chyba do pracy, bo nie odmówili sobie także i tego dania. Odjeżdżając zachwyceni degustacją na pożegnanie zrobili nam pokazową "przygazówę" na cztery fajery.
8.12. Kraków
Podczas gdy z głośników rybnego mini - miasteczka wylewały się rytmy popularnych świątecznych przebojów, a kucharze polewali zupę rybną, ekipa "Karpiowozu" witała kolejnych gości specjalnych. Z rodziną Wacława Szczoczarza, prezesa LGR "Świętokrzyski Karp" a zarazem wiceprezesa TPR "Pan Karp" przegadaliśmy dobrą godzinę. Wacław, jego żona, córka i syn wspólnie poświęcają się dziełu hodowli ryb słodkowodnych i promocji efektów tej pracy, która rodzi doznania uniwersalne. Nasi rozmówcy każdego dnia cieszą się z obcowania z przyrodą, mają zadowolenie z pożytecznego zajęcia, zarabiają dostarczając zdrowy produkt rodzimemu odbiorcy. Ojciec rodziny szefuje Gospodarstwu Rybackiemu w Rytwianach i udziela się społecznie, żona pana Wacława, Grażyna aktywnie pomaga w promocji i rozwoju firmy, syn będzie pewnie godnym następcą rodziców, a córka niedawno skończyła studia - rybackie rzecz jasna. Podczas rozmowy przy karpiku okraszonym wieprzowym tłuszczem i cebulką, było jeszcze o uroczym krajobrazie otoczenia rytwiańskich stawów, o czaplach, rybołowach i ważkach, a także o "badziewiastym" jedzeniu w szkolnych sklepikach, z którym wreszcie ktoś zaczyna walczyć. Towarzyszący nam w rozmowie dyrektor krakowskiego CARREFOURA chwalił współpracę z rodziną Szczoczarzów, którzy nie od dziś zaopatrują jego spożywcze stoiska w żywego karpia. Za bardzo istotne uważa też fakt, że na żywą rybę z Rytwian można liczyć niezależnie od pory roku. To idealnie współgra z ideą akcji "Wesołego Karpiowozu". Wszak naszym głównym celem jest zachęcenie społeczeństwa do konsumpcji ryb słodkowodnych od "Mietka" do "Sylwka", czyli przez cały rok.
9.12 Lublin
Lubelskie Radio Freee za pośrednictwem dziennikarza i prezentera Piotrka Korzeba wypytało nas o wszystko - o główne cele akcji koczującego pod halą MAKRO "Karpiowozu" i o rozmaite aspekty związane z działalnością lokalnych grup rybackich. Dużo znów było o kulinariach, niuansach sztuki sprawiania ryb i obcowaniu rybaków z naturą. Odpowiedzi udzielało nasze biuro prasowe i Paweł Wielgosz z Gospodarstwa Rybackiego Jedlanka - od lat zaopatrującego w ryby okoliczne sieci handlowe. Relacja już po chwili poszła na antenie tej popularnej na wschodzie kraju rozgłośni. Pojawił się również bliżej nie zidentyfikowany jegomość z profesjonalnym sprzętem. Raz po raz konsumując coś przy ladach namiotu kucharzy wszystko skrupulatnie obfotografował. Choć się nie przedstawił, nie mieliśmy zamiaru mu przeszkadzać. W kuluarach naszego kolorowego koczowiska plotkowano, że w ślad za nim podąża dziennikarka. Poczekamy. Może pojawi się jutro pod SELGROSEM lub TESCO. O naszej akcji promującej spożywanie rodzimych ryb słodkowodnych przez cały rok, na samej tylko Lubelszczyźnie wiedziało kilka wiodących mediów.
10.12. Lublin
Ostatni dzień pobytu w stolicy Lubelszczyzny nazwaliśmy Dniem Wywiadów. Nas wszystkich solidnie odpytało Radio Lublin, a my męczyliśmy w podobny sposób nauczyciela języka chińskiego z Pekinu, okolicznych hodowców ryb słodkowodnych i pracownika firmy motoryzacyjnej, rdzennego Cejlończyka, zatrudnionego w Polsce przed 18. laty. Sponsorzy programu "Wesoły Karpiowóz" zaliczą nam też pewnie nadgodziny. Przed udaniem się na spoczynek trzy kwadranse rozmawialiśmy z izraelską młodzieżą. Wrócili do hotelu z wycieczki po miejscach dziejowej tragedii ich przodków i niemal równocześnie z nimi siadaliśmy do kolacji. Kilkoro nastolatków znało język polski, spora część rosyjski, a prawie wszyscy biegle mówili po angielsku. Zresztą o daniach (także rybnych, bo ryba w kuchni żydowskiej to potęga) podawanych właśnie na stół można mówić językiem uniwersalnym - minami, odgłosami zachwytu, słowami typu mmmmm lub mniam a jak trzeba to grymasami.
Technik mechanik ze Sri Lanki lubi w Polsce rosół i leśne grzyby, a z naszej zupy rybnej najchętniej wyjmował przypieczone wcześniej dzwonka sandacza. Li z Pekinu sam już potrafi robić gołąbki, do menu włączył śledzie, naleśniki i karpia, a o słynnych polsko - ruskich pierogach powiedział, że to wynalazek jego narodu. Mają to potwierdzać znawcy kulinariów w ujęciu historycznych. Olga i Nadia z Drohobycza miały łezkę w oku, gdy dziękowały za atmosferę pod "Karpiowozem". - U was taki cudowny nastrój, a my wracamy do domu i nie wiemy jak skończy się ta niepotrzebna zawierucha - dodały i podziękowały Polakom za wsparcie dla Ukrainy na arenie międzynarodowej.
*
Przysłuchiwanie się rozmowom ludzi związanych z rybacką branżą zawsze jest interesujące. Chwilę roztrząsają fachowe problemy, a zaraz potem żartują, umawiają się na kolejne szkolenia TPR, planują towarzyskie wypady do przyjaciół w Miliczu, Samoklęskach, Krogulnej
Goście w "Karpiowozie" zmieniają się co jakiś czas, ale latające rybackie sympozjum trwa nieprzerwanie. Dziś poruszano m.in. takie problemy:
- jakie warunki trzeba spełnić, by żywego karpia oferować przez cały rok?
- czy taniejący norweski łosoś (po embargu Rosji) może zagrozić cenom naszej ryby?
- dlaczego rozproszenie obiektów tak bardzo wpływa na koszty produkcji?
- czy faktycznie problem kłusownictwa mamy z głowy?
- o udanej gazetce "Świętokrzyski Głos Pana Karpia" (np. artykuły o chorobach ryb),
- pochwała akcji promującej karpia w serialu "Klan",
- pogawędka o karpiu smażonym tradycyjnie - kiedy kończy się tradycja?
- ile procentowo rybnych gatunków powinno być w polikulturze,
- karp z jabłkami, sandacz i sum europejski, czyli sekrety kuchni pani Marii Filipiak, prezeski Gospodarstwa Rybackiego "Samoklęski"
11.12. Końskie
Nasi goście, rodzina Sidorów, biorą udział w szkoleniach organizowanych przez "Pana Karpia" i Lokalną Grupę Rybacką "Między Nidą a Pilicą". Rodzice i córka z mężem nie stronią od pracy społecznej i włączają się do realizacji szeregu projektów. Coroczne karpiowe święto "Konecka Ryba" to znany lokalny event przyciągający rzesze mieszkańców powiatu koneckiego i nie tylko. Tradycją są zawody wędkarskie i konkursy kulinarne dla młodzieży. Niedawno wraz ze wspólnikami firmy włączyli się w urządzenie Izby Tradycji w Rudzie Malenieckiej oraz ścieżki edukacyjnej. Projekt ma upowszechnić wiedzę o rybackich tradycjach, przyrodzie i historii regionu. Poświęcono go pamięci prof. Franciszka Staffa - nestora polskiego rybactwa śródlądowego. W budynku obecnej Izby działała kiedyś Rybacka Stacja Doświadczalna, którą patron przez lata kierował.
Karp na święta od studenta - z sentymentem pan Ryszard Sidor wspominał hasło jednej z akcji sprzedaży ryb w minionym wieku. Przed Bożym Narodzeniem studenci i licealiści dorabiali sobie handlując rybą z gospodarstw rybackich wprost na ulicy. W Kielcach, Łodzi, Radomiu takich kramików były nieraz setki. Wszystkim się opłacało - dodaje hodowca, zaniepokojony trochę niestabilnymi i niepewnymi cenami żywej ryby w sieciach.
12.12. Kielce
Dziennikarka TVP Kielce rozmawiała zarówno z biurem prasowym "Wesołego Karpiowozu", jak i z kucharzami oraz ludźmi degustującymi akurat potrawy. O swoich obawach dotyczących przyszłości hodowli ryb słodkowodnych opowiadał jej pan Ryszard Zawadzki wiceprezes Stowarzyszenia Hodowców Ryb Karmionych Zbożem. Nam udzielił informacji o działalności organizacji, o problemach spowodowanych ostatnią suszą i o tym, czy kupując żywą rybę można określić czym była karmiona. Okazuje się, że to trudne zadanie nawet dla ichtiologów.
Z Dominikiem Druchem rozmawialiśmy o ofercie jego kilka już lat działającej firmy. Gospodarstwo Rybackie Sp. z o.o. w Górkach ma szeroki wachlarz ofert. Sprzedaje żywe ryby, ryby patroszone, wędzone, dzwonka i filety. We współpracy z miejscowym Kołem Gospodyń Wiejskich "Góreczczanki" promuje zdrowe ryby ze swoich stawów pod postacią krokietów, past z ryb wędzonych, rybnych hamburgerów, pierożków i pasztetów. Szczególną estymą cieszą się pierożki przygotowywane w dużych ilościach podczas dożynek, a nawet rozprowadzane w handlu tradycyjnym. Pan Dominik wykorzystuje areał 610 ha (570 ha lustra wody), a produkcja karpia stanowi 90% działań jego przedsiębiorstwa. Wkrótce jeszcze poszerzy ofertę o wędkarstwo rekreacyjne i działalność agroturystyczną. Okolice jego stawów swym krajobrazowym urokiem i obfitością fauny związanej z wodą przyciągają ptakolubów, cyklistów, podglądaczy owadów i amatorów robinsonady.
13.12. Starachowice. Ostrowiec Świętokrzyski
Rano nic nie zapowiadało takiego przebiegu dnia, scenariusze jednak pisze samo życie. Gdy wszyscy mieszkańcy kraju, od Świnoujścia po Połoninę Wetlińską, oczekiwali na uderzenie huraganu "Aleksandra", my w Starachowicach takich obaw nie mieliśmy. Mieszkańcom regionu, szczególnie tym w jego stolicy, takie strachy przechodzą mimo uszu. Mają niezły wygwizdów każdego dnia. O frekwencję więc byliśmy absolutnie spokojni. No, ale żeby rekord? Proszę sobie wyobrazić, że w kolejce po nasze rybne potrawy pod starachowickim TESCO przewinęło się niemal 400 osób. Kucharze nie mieli czasu napić się herbaty, bo co raz, czyjaś ręka domagała się pełnego talerzyka zupy albo innego dania. W menu "Wesołego Karpiowozu" był dziś całkiem intrygujący zestaw. Oprócz znanych już zup rybnych - karpiowej, uniwersalnej, tajskiej i robionej na modłę kuchni śródziemnomorskiej - dziś zaproponowano kolejną wersję kultowej węgierskiej rybackiej halászlé. Madziarzy mają wiele jej odmian - segedyńska, balatońska, znad Cisy, dunajska albo debreczyńska. W każdej podstawę stanowi jeden wartościowy gatunek, którego mięso podczas gotowania nie rozpada się zbyt szybko. Zielonozłoty skarb polskich stawów spełnia te warunki.
Kiedy już mieliśmy wyłączać agregat, zwijać warsztat kulinarny i wracać do hotelu, pod "Karpiowóz" podeszła starsza pani i poprosiła o chwilę rozmowy. Parę dni wcześniej wróciła do Polski z emigracji trwającej niemal pół wieku. Nie mogliście, kochani, zrobić mi milszego powitania w kraju dzieciństwa - powiedziała nostalgicznie. Ten karp smażony w zwykłej panierce, którego przed chwilą kosztowaliśmy z mężem, a o którym w Nevadzie nikt nie słyszał, sprawił, że naprawdę poczuliśmy się jak w domu
14.12. Rytwiany
Koniec przedświątecznej krajowej trasy Karpiowozu przypadł na Rytwiany - siedzibę lokalnej grupy rybackiej. Mimo naszych obaw, co do frekwencji smakoszy ryb w niewielkiej miejscowości, okazało się, że była ona znów rekordowa. Poza gospodarzami - rybakami z terenu LGR świętokrzyski Karp, również ostatniego dnia mieliśmy przyjemność rozmawiać z dziennikarzami, którym generalnie dziękujemy za bardzo duże zainteresowanie i nadanie odpowiedniego wydźwięku medialnego poczynaniom załogi Karpiowozu. Dzięki temu o akcji Karpiowóz, jej idei i efektach przeczytały, usłyszały i zobaczyły w sumie kilka milionów osób w czasie trwania turnee.
17-21.12.
Jakby tego wszystkiego było mało, po 3 dniach odpoczynku ekipa Karpiowozu wyruszyła promować polskie ryby do Rzymu, gdzie oczekiwała nas Polonia skupiona wokół parafii św. Stanisława BiM. Wyprawa doszła do skutku dzięki uprzejmości ks. Rektora Pawła Ptasznika, który kieruje tą rzymską wspólnotą. Mieliśmy również nadzieję, że potraw z polskich ryb posmakują również obaj Papieże. Spotkanie z wiernymi rzymskiej parafii zaplanowano na niedzielę 21.12. Tak też się stało - po każdej przedpołudniowej mszy, Polacy mogli podejść na dziedziniec przykościelny i skosztować potraw, często znanych sprzed wielu lat. Włoskie zwyczaje świąteczne jednak bardzo odbiegają od naszych, rodzimych. Reklama z ambony. zrobiona przez księży ze stosownym wyprzedzeniem, zadziałała wybornie. Kucharze po każdej z 5 mszy uwijali się jak w ukropie. Wywiązało się też bardzo wiele rozmów pomiędzy nami, a "Rzymianami", w tym i takich, gdzie miejscowym łezka w oku się kręciła z wdzięczności, że trafiliśmy do nich z taką rodzinną, głęboko polską atmosferą świąt. Wszystkim smakowała zupa rybna, karp tradycyjnie smażony oraz karp wędzony. W samo południe kucharze uszykowali 2 tace ze specjalnymi, gorącymi daniami rybnymi. Dzięki uprzejmości Pana Marcela Redii - oficera Gwardii Szwajcarskiej, tace wraz z naszą ekipą sprawnie trafiły za spiżową bramę. Gdy wychodziliśmy z kuchni Domu Św. Marty, omal minęliśmy się z Papieżem Franciszkiem, który spieszył właśnie na obiad. Słowo "omal" oznacza, że tuż po opuszczeniu siedziby Papieża Franciszka, poproszono nas o delikatne oddalenie się, co nie przeszkodziło nam z odległości około 50 m obserwować wysiadającego z auta Ojca Świętego. Do byłego klasztoru klauzurowego Mater Ecclesiae, od 2 maja 2013 roku rezydencji emerytowanego Papieża Benedykta XVI, dostaliśmy się z drugą tacą z naszymi daniami rybnymi. Powitanie było bardzo serdeczne, gdyż pracujące tam siostry znały już podarunki Pana Karpia z roku poprzedniego. Na koniec krótkiego spotkania usłyszeliśmy - arrivederci, więc może tam jeszcze wrócimy
Z trasy Karpiowozu dla www.pankarprybacy i Magazynu Przemysłu Rybnego relacjonowali Wiesław Karliński i Zbigniew Szczepański
| |