13.02.2015

Wieczne Miasto po raz drugi - czyli nasze ryby dla Polaków w Rzymie.

Miało być zupełnie inaczej, ale okazało się, że w Rzymie nie tylko Gwardia Szwajcarska lubi polskie ryby. Z perspektywy kilku dni po wyprawie, myślę, że z punktu widzenia tegorocznej promocji wyszło lepiej, niż gdybyśmy odwiedzili dzielnych papieskich żołnierzy. Na szczęście w Rzymie są Polacy, którzy na polskie ryby czekali z jeszcze większym wytęsknieniem. Ale do rzeczy.

Kiedy z prezesem Towarzystwa Promocji Ryb "Pan Karp" - Zbigniewem Szczepańskim - dokładnie rok temu wracaliśmy z Watykanu, długo dyskutowaliśmy, co za rok... Pomysł był jeden. Trzeba coś zmienić. Pojawił się pomysł: pojedziemy do polskiej parafii w Rzymie - do parafii świętego Stanisława, by rybami ucieszyć naszych rodaków.

Kilka telefonów do Rzymu, nieoceniona pomoc Magdaleny Wolińskiej-Riedi i okazało się, że znów czeka nas wyprawa. Oprócz karpi, do Rzymu miały także trafić ryby morskie, bo i rybacy morscy ze swoimi produktami chcieli się również promować. Były więc śledzie, dorsze i bałtyckie trocie, które dostarczyli członkowie Organizacji Rybaków Łodziowych - Producentów Ryb z Kołobrzegu i Pomorskiej Organizacji Producentów "Arka" z Gdyni.

W tym roku wszystko zaczęło się w Rytwianach koło Staszowa, gdzie przebrani w stroje zakonników rybacy odłowili karpie, stosując metody i narzędzia jak przed wiekami. Karpie trafiły do dębowych beczek i tak ruszyły w stronę Rzymu na wozie zaprzężonym w konie. I nie były to konie mechaniczne. Oczywiście tuż przed bramą gospodarstwa rybackiego zmieniliśmy transport średniowieczny, na ten jak najbardziej współczesny. Całą akcję w Rytwianach relacjonowała TVP Info i wiele innych mediów. Osobno z Kołobrzegu pojechały ryby morskie, a media pokazywały przygotowania kulinarne. W roli głównej występował tam nasz Szef Kuchni - Ryszard Pilecki, który z pasją opowiadał widzom i słuchaczom o potrawach, które trafią na rzymskie stoły. Wszystko to działo się w środę 17. dnia grudnia 2014 roku. Do Wiecznego Miasta jechaliśmy 24 godziny, przejeżdżając prawie 2000 km. Oprócz samochodów, które wiozły ryby, był w naszej flocie także "Karpiowóz", który wcześniej w wielu miastach Polski promował spożycie ryb śródlądowych.

Rzym przywitał nas gwiaździstym niebem i temperaturą, która bardziej przypominała wiosnę, a nie zimę. Kucharze po rozładowaniu ryb w kuchni przy parafii świętego Stanisława, przystąpili do pracy, by przygotować wigilijne spotkanie dla Polaków. W menu znalazły się: zupa rybna z mlekiem kokosowym, śledź w śmietanie z ogórkiem kołobrzeskim podany na pieczywie razowym, filet z karpia smażony na maśle w migdałach i sosem żurawinowym, karp wędzony, dorsz z koprem włoskim, białym winem i masłem, wyborny tatar z troci bałtyckiej, a także kołocz śląski z terenu Lokalnej Grupy Rybackiej "Żabi Kraj" ze Skoczowa.

Piątek był dniem ciężkiej pracy dla kucharzy, a dla ekipy Pana Karpia czasem nawiązywania kontaktów. Podczas spaceru do Panteonu spotkaliśmy dwóch polskich księży, Jeden z nich okazał się pracownikiem watykańskiej dyplomacji, który bardzo ceni polskie ryby. Postanowiliśmy więc spontanicznie rozszerzyć naszą akcję promocyjną i dzięki temu jeden rybny półmisek jeszcze tego samego dnia trafił na spotkanie opłatkowe w Papieskiej Akademii Dyplomatycznej. Z późniejszych relacji wynikało, że włoski arcybiskup stał się wielkim miłośnikiem potraw przygotowanych przez naszych kucharzy. Wieczorową porą byliśmy umówieni z Nestorem Grojewskim - Polakiem, który jest osobowością wśród rzymskich restauratorów. Na jego ryby i owoce morza wpadają smakosze niezależnie od narodowości. Oprócz znakomitej kuchni, gdzie poczesne miejsce oprócz ryb zajmuje szynka ze świń z wolnego wybiegu, które żywią się żołędziami, Pan Nestor jest znawcą win, które umiejętnie poleca do swoich dań. sami byliśmy świadkami sytuacji, gdy jeden z Włochów przez kilka minut dziękował Nestorowi za kolację, składająca się tylko z ostryg i musującego wina.

Sobotni wieczór to czas spotkania z Polakami w auli polskiej parafii. Były łzy wzruszenia, wspomnienia starego kraju i polskich świąt. A potrawy z ryb przypominały emigrantom, że w Polsce wiele osób o nich pamięta. Wielkim powodzeniem cieszyły się rybne specjały podane w trzech postaciach, między innymi z suszonymi pomidorami. To taki polsko-włoski akcent. Wszystkim smakował karp z puree z kalafiora. Hitem okazał się śląski kołocz autorstwa Pani Teresy Szymury z Warszowic. Relacja z tego spotkania pojawiła się w wieczornym wydaniu TVP info oraz niedzielnym Teleexpresie i Panoramie.

Niedziela to czas "Karpiowozu". Na dziedzińcu parafii rozdawaliśmy potrawy z ryb dla wszystkich, którzy uczestniczyli w mszach w tamtejszym kościele. Wiele osób z wielkim , ale przyjemnym zaskoczeniem odbierało fakt, że rybne dania można dostać za darmo. My mówiliśmy, że wystarczy jeden uśmiech lub słowo dziękuje, które przekażemy polskim rybakom. W ten sposób rozdaliśmy tyle porcji ryb, ilu było chętnych na dziedzińcu przykościelnym w godzinach przedpołudniowych. Tak jak przed rokiem potrawy z polskich ryb trafiły na przedświąteczny obiad do Papieża Franciszka w Domu Świętej Marty oraz do miłośnika karpi – Papieża emeryta - Benedykta 16. Tym razem naszym kucharzom udało się wejść do kuchni Benedykta 16-go.

Wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. Tak było i tym razem. W niedzielne popołudnie wyruszyliśmy do Polski, by po 24 godzinach wrócić do domów. Na drogę zostaliśmy obdarowani przez pracowników Kolegium Polskiego w Rzymie mandarynkami i cytrynami prosto z drzewa, które w święta Bożego Narodzenia przypominały nam o kolejnej wyprawie życia.

Jeśli ktoś zapyta czy warto było jechać - odpowiedź jest tylko jedna - tak! Choćby z powodu wzruszenia naszych rodaków, którzy pytali, czy te ryby są naprawdę z Polski. A co do sukcesu promocyjnego tego wyjazdu - jak przed rokiem, jest bezdyskusyjny. Relacje na żywo w TVP INFO, TVN 24, relacja z Teleexpresie, Panoramie (Łącznie 29 relacji telewizyjnych), wiele materiałów w Polskim Radiu (47 relacji), relacje Polskiej Agencji Prasowej (25 artykułów prasowych), czy liczne wywiady telefoniczne już w czasie drogi powrotnej (44 materiały w Internecie). Szacunkowa wartość rynkowa czasów antenowych w przeliczeniu na wartość reklamy (współczynnik AVE), którą zajęły materiały medialne na temat naszej wyprawy do Rzymu osiągnęły zawrotną wartość ponad 842 tys. zł. Czy pojedziemy za rok? Jeśli tylko będzie taka możliwość, oczywiście pojedziemy.

A tak zupełnie na koniec – lektura tej relacji powinna skłonić do jeszcze jednego wniosku. Wyprawa do Rzymu była przykładem konsolidacji polskiej branży rybnej wokół tematu promocji. To jest wskazówka na przyszłość dla rybaków, że warto promować się wspólnie za pieniądze rybackie (Fundusz Promocji Ryb), ale też z funduszy PO 2014-2020 "RiM", które powinny być dla tego rodzaju inicjatyw jak najbardziej dostępne.

P. Pagieła - Polskie Radio Katowice



powrót