|
03.09.2015
Profesor (emeritus) Stanisław Bontemps kończy 90 lat! ".................. idziemy przez życie w podskokach............."( z Kabaretu Olgi Lipińskiej)
Profesora poznałem w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Wspierał wtedy legendę polskiego rybactwa, sędziwego dyrektora i założyciela Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie prof. Stanisława Sakowicza. Zwróciłem wtedy uwagę na szorstką przyjaźń mistrza i ucznia. Nie myślałem, że uczeń stanie się dla mnie mistrzem i po latach stanie się legendą rybactwa.
Osiemnastego września, tego roku, po dziewięćdziesięciu latach od urodzenia kiedy Profesor Bontemps jest już na emeryturze, uświadamiam sobie jak wiele się od niego nauczyłem. Bontemps to nazwisko odziedziczone po przodku, spolszczonym generale francuskim w Armii Księstwa Warszawskiego, zazwyczaj wymawiane Bątał. Żołnierz AK po Powstaniu Warszawskim, młody patriota, któremu reforma rolna zabrała ojcowiznę, ukończył studia na SGGW i niezależnie od systemu i istniejących wówczas uwarunkowań zabrał się do odbudowy rybactwa.
Wprawdzie złośliwi mówią, że do cna wybadał certę, dla której opracował zasady ochrony i restytucji, ale to nieprawda. Certa dała sobie radę. Pośród zasług Profesora, jednym tchem wymienia się sprowadzenie z Francji pstrąga jesiennego tarła, skrócenie tym samym cyklu hodowlanego, okresowe zwolnienie od cła koncentratów paszowych do produkcji granulatów i serwis pstrągowy, który konsekwentnie prowadził przez wiele lat.
Ślady jego zabiegów pozostały zwłaszcza w wielu inwestycjach Instytutu Rybactwa Śródlądowego. Praca dla macierzystego Instytutu, dla kraju nie zawsze zostawała na papierze ale w szczególności, w terenie w gospodarstwach. Jeździł w teren, znakował ryby tryskał energią i sympatią do ryb i do ludzi. Próbowaliśmy działać podobnie w gospodarstwach karpiowych i wylęgarniach ale nie mieliśmy tej charyzmy i sympatii gospodarzy. Znał wszystkich i wszyscy znali jego. Dobrze bawił się z kolegami. Potrafił też kilkoma celnymi słowami żegnać odchodzących przyjaciół. Wspominam jego słowa na pogrzebie Andrzeja Koryckiego. Gromkim głosem wołał: "Panie Pułkowniku! Larum grają, RYBACTWO w niebezpieczeństwie! A Ty nie wstajesz, za oręż nie chwytasz
..!" . Profesor przez wszystkie te lata nie wypuszczał oręża z dłoni, chociaż dzierży go już nieco słabiej. Do dziś dnia ma słabość do pań i dobrej zabawy, chociaż ból kręgosłupa przygiął go do ziemi a czasoprzestrzeń zaczęła się zawijać i płatać mu czasem figle. Od czasu do czasu wspomina dawne przewagi, popijając zimne piwo.
W latach PRL-u, Profesor zdobywał dla Instytutu pieniądze, samochody i sympatię braci rybackiej. Za jego "panowania" nie było problemów z wyjazdami w teren ani z dowozem pracowników do pracy. Matkował naszym Żabienieckim budowom, nie zawsze zresztą udanym: wylęgarni, podchowalni, domkom czy blokom mieszkalnym. Jego życzliwość, wsparcie i dobre kontakty w Ministerstwie Rolnictwa pozwalały nam użytkować wszystkie stawy doświadczalne i osiągać produkcję rybacką największą w historii Rybackiego Zakładu Doświadczalnego IRS.
Powstanie Warszawskie pozostawiło w Profesorze ślady nie do usunięcia. Zbiera książki, zdjęcia a kontakty koleżeńskie z tamtych czasów kultywuje do dziś dnia. Czuliśmy się uhonorowani znajomością z nim i jego kolegami autorami wspomnień "Kolumbami" z tamtych czasów. Nie próbowaliśmy oceniać ani rozmawiać na ten temat, przeważnie słuchaliśmy i przeglądali materiały. Niezależnie od jego, czasem gorzkiej opinii na temat Powstania Warszawskiego, Profesor zasiał w nas szacunek i wspomnienie, które pozostanie na zawsze. To On nauczył mnie, że w sierpniu, miesiącu wybuchu Powstania, nie pije się alkoholu.
Profesor, jego uczniowie i przyjaciele mają różne poglądy i opinie ale łączą ich zainteresowania rybami i rybactwem, sympatia do Instytutu i patriotyzm niezależny od ustroju i sytuacji. To nie sprawa przynależności partyjnej czy zwycięstwa w kolejnych wyborach, ale codziennej pracy dla kraju wszystkich porządnych ludzi wartych pamięci, szacunku i sympatii.
Zygmunt Okoniewski
| |
|