|
05.01.2016
Do trzech razy sztuka? czyli Polskie ryby w Rzymie.
Zacznę jak w Krzyżakach Sienkiewicza: "W Tyńcu, w gospodzie Pod Lutym Turem, należącej
do opactwa, siedziało kilku ludzi, słuchając opowiadania wojaka bywalca, który z dalekich stron
przybywszy, prawił im o przygodach, jakich na wojnie i w czasie podróży doznał." Ów człek to
Łokietek z Przyborowa.
Na niejednej był wojnie, ale też z niejednego pieca chleb jadł i wiedział, że do dobrego chleba karp
pasuje.....
Ponad 600 lat później do gospody tynieckiej karpie swe dostarczał Marian z Przyborowa
prapraprawnuk Łokietka, znany hodowca. A że karpie były wyśmienite to i znany promotor
polskich ryb, niejaki Zbyszko ze Złotorii postanowił zawieźć je do Rzymu. I tak się stało.....
Tyle tytułem wstępu. Pomysł 3go już wyjazdu z polskimi rybami do Rzymu narodził się przed
rokiem, w czasie drugiej już takiej wyprawy i tym razem dzięki Funduszowi Promocji Ryb udało
się go zrealizować. Karpie wyruszyły 12go grudnia z Tyńca, gdzie załadowano je do beczek a
potem symbolicznie spławiono Wisłą do Toruniu. Dwa dni później dotarły do miasta Kopernika,
wtedy też ale od strony Bałtyku przypłynęły łodzie z rybami morskimi: śledziami, dorszami i
flądrami. Na brzegu Wisły polscy rycerze stoczyli z Krzyżakami bitwę na miecze, a zwycięzcy
(jak zwykle Polacy) zabrali cały ładunek i wyruszyli w drogę do Wiecznego Miasta.
Naszym celem, tym razem, była polska ambasada, gdzie potrawy z ryb miały być i były ozdobą
stołów podczas opłatkowego spotkania tamtejszej Polonii z ambasadorem Tomaszem Orłowskim.
Do kuchni ambasady trafiły ryby a wraz nimi 5ciu młodych kucharzy, którymi kierował chef
Tomasz Łagowski jak się potem okazało mistrz nad mistrzami. W menu znalazły się między
innymi wędzony karp rytwiański na podpłomykach z masłem z podgrzybków, galaretka z dorsza z
warzywami, karp w sosie piwnopiernikowym, smażone śledzie z musem chrzanowo-
gruszkowym, filety z flądry w sosie kaparowym, a także zupa rybna na białym winie. Na deser
podane zostało ciasto piernikowe. Całość uzupełniło wino z winnicy Carolus z Rytwian, które
wytwarza mistrz Wacław Szczoczarz.
Ambasador Tomasz Orłowski, wzruszony mówił, że polscy rybacy przybyli ze swoimi darami do
Rybaka w Rzymie i ze ma to wymiar symboliczny. Rozmowom przy rybach i winie nie było końca
a wszyscy podkreślali, że rzadko się zdarza taka sytuacja, by goście byli w 100 procentach
zadowoleni. A że byli, o tym świadczy fakt, że potrawy znikały w mgnieniu oka a kelnerzy nie
nadążali z przyniesieniem nowych. Wszystko wskazuje na to, ze to nie koniec kontaktów polskich
rybaków i kucharzy z naszymi dyplomatami w Rzymie. Zostaliśmy bowiem zaproszeni do
promowania naszej rybnej kuchni w Wiecznym mieście.
Dzień później w piątek 18go grudnia potrawy przygotowane przez naszych kucharzy trafiły na
wigilijne spotkanie Papieskiej Akademii Dyplomatycznej oraz do ubogich w domu Dono di Maria
niedaleko Watykanu, który opiekuje się papieski Jałmużnik arcybiskup Konrad Krajewski. Siostry,
na ręce których przekazaliśmy dary były wzruszone, a kucharze, którzy zanosili potrawy byli w
szoku, że pokłady biedy mogą być tak wielkie a pomoc aż tak niezbędna. Potrawy trafiły również
do pracowników polskiej parafii św. Stanisława, gdzie gościliśmy przed rokiem oraz do polskiej
parafii ojców redemptorystów w Rzymie. A specjalna przesyłka dotarła do prefekta Kongregacji
Nauki Wiary kardynała Gerharda Ludwiga Müllera prywatnie amatora ryb i owoców morza.
Słów kilka o osobie, dzięki której udało się nam dotrzeć do ambasady to chef Nestor Grojewski,
który w Rzymie prowadzi restaurację, w której podawane są surowe ryby i owoce morza to on
właśnie pomógł nam w uzyskaniu zgody na nasza wizytę. Goszcząc w jego restauracji mogliśmy
skosztować tatara z tuńczyka z boczkiem oraz długo gotowanej ośmiornicy. To była prawdziwa
uczta. Nie byłoby nas w Rzymie, gdyby nie życzliwość polskich Sióstr w Domu Pielgrzyma Sur
Sum Corda. Dla nich w sobotni wieczór wydaliśmy rybna kolację, na której pojawił się także
tradycyjny świąteczny kołocz, wykonany przez Panią Teresę Szymurową z Warszowic koło Żor.
Powrót do Polski to czas rozmów i podsumowań. Mamy nadzieję, że za rok znów uda się pojechać
do Rzymu, by promować nasze ryby i potrawy z nich. Kucharze już teraz wyrazili gotowość do
wzięcia udziału w kolejnej takiej akcji. My także mamy nadzieję, że to się uda, bo polskie ryby
promować należy zawsze i wszędzie. O czym napisałem z wielkim przekonaniem.
Piotr Pagieła Polskie Radio Katowice
| |
|