14.09.2011

- Jedność w różnorodności

Można by powiedzieć, że różnorodność, konkurencyjność i autonomia organizacji rybaków stawowych to coś, co zabezpiecza podstawowe interesy członków tych organizacji w sposób wystarczający. Ci o tym, ci o tamtym. Ci wczoraj, ci dzisiaj. Ci tędy, ci owędy. Ci tak, ci siak. Można by tak powiedzieć, gdyby bilans skutecznych działań tychże organizacji był dodatni, to znaczy gdyby sami rybacy - twórcy tych organizacji - uznali, że tak jest, oceniając ową skuteczność nie fragmentarycznie, lecz strategicznie. Jak więc jest z tą strategiczną skutecznością? Jak ją zdefiniować. Czy obejmuje ona podstawowe problemy rybaków, czy też z racji swoich ograniczeń finansowo-prawnych organizacje rybackie usiłują jedynie gasić coraz to nowe pożary. Trzeba przyznać, że robią one co mogą, na co pozwalają im środki i wewnętrzna energia. Ale trzeba też zauważyć, że środków i energii jest coraz mniej, a pożary nie ustępują. Jaki jest ten bilans, odczuwa każdego dnia na własnej skórze ten, którego te działania dotyczą.

Naprzeciw koncentracji popytu, administracji, mediów, ekologów, organizacje rybackie wystawiają ambitnych harcowników, raz z tej, raz z innej drużyny. Czasem wygrywają potyczki, lecz na ogół przegrywają batalie. Jeszcze mają nadzieję, że nastąpi jakiś cudowny zwrot. Jeszcze ambicje poszczególnych drużyn podtrzymywane przez oficerów są mocniejszym spoiwem niż wspólne zagrożenie. Brakuje szerszej perspektywy, zanika wzajemne zaufanie. Szeregowi żołnierze widzą zagrożenie i próbują coś zaradzić. Ich niepokój sięga koniecznych rozstrzygnięć. Intuicyjnie odczytują czas przełomu. Szanse widzą we wspólnym działaniu, bez którego batalia będzie przegrana, a oficerowie nawet nie zauważą, że za nimi nie stoi już nikt.

A może to tylko czarnowidztwo. Może gospodarstwa karpiowe są w dobrej kondycji. Może weterynaria już jutro ogłosi zwycięstwo nad KHV, może następny podział środków z EFR dla stawiarzy jest już prawidłowo zaplanowany, może już kormoran odlatuje z obrębów hodowlanych, może już mamy rzeczywisty wpływ na tworzenie przepisów prawnych dotyczących gospodarstw karpiowych, a Natura 2000 współgra z normalną praktyką rybacką prowadzoną na stawach od stuleci. Może gospodarka wodna zauważyła w końcu pozytywny wpływ stawów karpiowych, może nasza administracja dba o naszą rybę i nie blokuje kapitału ludzkiego wymówką, że to Unia tak każe.

Tych może jest pokazna lista. Zapewne ma ją każda z organizacji rybackich z dopiskiem "do pilnego załatwienia". Mają ją również LGRy i te karpiowe zaczęły nad nią pracę. Co jakiś czas prywatne firmy wyciągają z tej listy tematy i próbują się z nimi zmierzyć, widząc w tym biznesowy interes. Nic w tym dziwnego, ale przecież "firmy" rybaków dbające o ich strategiczne interesy to organizacje rybackie, pod warunkiem rzetelnej współpracy.

Redakcja PK




powrót