Gość napisał(a):Ja się tak zastanawiam, czytając ten wątek, czy wszyscy piszący tu o nowoczesnych technologiach produkcji ryb (w tym karpia) byście zainwestowali w to swoje pieniądze, gdyby nie dopłaty ?
Wszystkich piszących o przyrostach 3-4 ton z ha karpia proszę o adresy tych gospodarstw w celu weryfikacji. Osobiście nie znam nikogo kto tyle produkuje.
Nie opowiadajcie tu o doświadczalnych "stawikach" a o normalnej produkcji towarowej.
Kolegę "Zbycha" proszę o informację o wydajnościach z ha stawów uzyskiwanych w produkcji ryb, teraz i za PGR-u.
Pozdrawiam.
Kolega tych czasów, z tego co czytam to pamiętać nie może, ale sporo naszych Kolegów zna je doskonale.
Za PGRyb z wydajnością, to było jakby to powiedzieć, tak jak miało wyjść.
Zależy ile paszy poszło "bokiem", ile nawozów "zaginęło", na ile były podpisane plany, ile karpi po 1,2-1,5 kg poszło na "zarybianie" jezior. Generalnie działy się różne cuda raz wyszło nam 4,2 t/ha - ale tyko na papierze. Myśle, że faktycznie robiliśmy jakieś 1-1,2 t, ale wtedy nikt ani nie patrzył na koszty, ani na straty.
Jak przyszedł obecny właściciel to produkcja była na poziomie 550-620kg, teraz po 6 latach to jest to jakieś 1,7-2,2 t (oczywiście nie tylko karpia).
Problemem nie jest produkcja, ale sprzedaż. U nas "góra" produkcją się nie martwi, pracują nad sprzedażą, kontaktami jak to się mówi układami i to właśnie przynosi efekt. Wiemy, że ile byśmy ryby nie zrobili to zawsze szef znajdzie jakieś dojście, człowieka i wszystko sprzeda.
Wydaje mi się żę właśnie tędy droga, żeby rybacy rybaczyli, a ludzie z marketingu handlowali.
Ale żeby dawać radę na rynku trzeba mieć możliwość w każdej chwili zwiększyć produkcję do takiego pułapu jaki może marketing sprzedać.
Trzeba mieć "zapas mocy produkcyjnych" i technologii i możliwość nadążania za rynkiem. Lepiej jest mieć obiekt o większych możliwościach produkcyjnych (z zapasem) i produkowanie na pół gwizdka niż odwrotnie - jest to dużo bezpieczniejsze dla gospodarstwa. W wielu gospodarstwach nikt się nie przyzna, że mu wychodzi ponad 1,5 tony bo ma zaraz na głowie Ochronę środowiska. Znam gospodarstwo, które miało przepychanki z "ochroną" pomimo produkcji grubo poniżej 1 tony i pomimo pozwolenia wodno-prawnego., a większość nas jest pod "specjalnym" nadzorem (natura 2000, użytki ekologiczne itd.)
Jak ma Kolega staw o wydajności naturalnej 500-600 kg to zrobienie 1,5 tony to żaden problem, ale jak wydajność jest na poziomie 100-170 kg (są u nas na śląsku takie obiekty właśnie z dawnych czasów) to koszt produkcji 1,5 tony jest straszny.
Lepszy jest lepszy obiekt niż gorszy, to chyba jasna sprawa.
A jeśli chodzi o dopłaty to też jestem zdania, żę właśnie po to one są aby zachęcic do inwestowania i do tego aby rybactwo szło "do przodu" w górę, a nie równało do średniej, przecież te dotacje mają pomóc, a nie utrzymywac obecny stan, który w większości gospodarstw nie jest najlepszy.
Życzę koledze owocnych przeliczeń i kalkulacji, ale jednak "otwartej głowy" .
A weryfikacje to my przechodzimy co sezon - najlepiej popracować na stawach z 5-6 lat i wtedy nie trzeba nikogo pytać, tylko się wie.
Na marginesie - czemy tak Kolegę boli, że koś buduje coś dużego i ma duże plany? Ja bym sobie życzył, żeby takich rzeczy działo się w naszym kraju jak najwięcej.