Moderator: ekspert_PK
gość napisał(a):Zazdroszczę Kolegom. U nas rybaków w komitecie jak na lekarstwo, władzę sprawują samorządy, jeśli pracownik gminy na jakiś dołek to od razu jest uznawany za rybaka i reprezentuje w komitecie sektor rybacki. Większość kasy przejęły samorządy (poprzez np. założoną w tym celu fundację, OSIR czy bibliotekę), albo "rybacy", którzy karpia znają wyłącznie z talerz (albo i nie) ale mają dołek i formalnie są rybakami - wszak wystarczy tylko mieć pozwolenie w-p i nr wet. Koi harper mię wziął kiedy mój projekt został oceniony niżej niż gościa z 0,5 ha,. Na koniec usłyszałem, że takie gospodarstwo też powinno mieć szansę się rozwijać.
Pomorzak napisał(a):Mi odrzucili zbudowanie izby rybackiej, bo zaplanowałem ją na powietrzu jako instalacje nad brzegiem wody. Powód, nie miała dachu! Na moje pytanie, gdzie jest napisane, że musi mieć, odpowiadali mi, żebym sie nie kłócił, bo oni przepisy znają i mogę iśc do sądu jak coś.
gość napisał(a):Pomorzak napisał(a):Mi odrzucili zbudowanie izby rybackiej, bo zaplanowałem ją na powietrzu jako instalacje nad brzegiem wody. Powód, nie miała dachu! Na moje pytanie, gdzie jest napisane, że musi mieć, odpowiadali mi, żebym sie nie kłócił, bo oni przepisy znają i mogę iśc do sądu jak coś.
To brzmi jak tekst z ARiMRU, "jakby co to do sądu" - i tak nikt nie poniesie żadnych konsekwencji (oczywiście z urzędników).
społecznik napisał(a):Jak dwa - trzy lata temu zakładaliśmy u nas Lokalną Grupę Rybacką to część kolegów nie przystąpiła i śmiała się z nas że jesteśmy frajerami. Ja wtedy powiedziałem jednemu z nich że efekty naszej pracy jeszcze go zadziwią. My wtedy lataliśmy po urzędach i zbieraliśmy dokumenty na potwierdzenie rybackości i hektarów. Za wypis z rejestru gruntów pełny zapłaciłem ponad 500 zł. bo musiał być pełny a nie skrócony. Ile czasu i paliwa poszło na jazdy i spotkania - masę uzgodnień i wiele godzin nasiadówek przy tworzeniu Lokalnej Strategii. Tych kilku kolegów co stało z boku cały czas się z nas tylko śmiali...
A my uparcie z zebrania na zebranie i konsultacje i nowe pomysły żeby Ministerstwo wybrało naszą strategię a nie inną. I dziś jak jesteśmy czołgani przez urzędników marszałkowskich pismami i wyjaśnieniami, jak po kilku miesiącach tych przepychanek nasze projekty są odrzucane albo tak okrajane że sami rezygnujemy z ich realizacji - po tym wszystkim okazuje się że oni mieli rację. Mi jest wstyd na spotkaniach jak ich spotykam.
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 77 gości