UWAGA!!! Ostrzeżenie - 2.1 Inwestycje

[Gos]

A czy fundusze unijne są po to żeby zarobić? Przecież niektóre wprost zakazują uzyskiwania przychodów!

[Grzegorz0_4]

Zdecydowana większość zakazuje uzyskiwania zwiększenia zdolności wytwórczych, a wszystkie pozostałe idą w parze z certyfikatem iż nie spowodują powstania nadmiernych zdolności produkcyjnych. Tak to zostało podpisane przez Lesia M. Za te pseudo unijne ( o czym później) środki tośmy se pobudowali paradne chodniki, rury w ziemi pozakopywali, poprzerabiali kotłownie węglowe na gazowe (!) no i masę różnych szkoleń, LGR i innych niezbędnych inwestycji poczynili. Sęk w tym że znikomy promil z nich przynosi wzrost produkcji który jest [b]JEDYNYM[b]źródłem bogactwa.
Środki są niby unijne, ponieważ euro z tej niby pomocy jest natychmiast wymieniane na obligacje obcych krajów, zasilając tamtejsze gospodarki. Nam za to rosną rezerwy walutowe które sztucznie umacniają złotówkę, co na przykład dobrze robi importerom wszystkiego również karpia. Że niby dobrze że mamy większe rezerwy? Tylko do momentu przyjęcia euro, gdy wraz z oddaniem suwerenności w zakresie drukowania, pożyczania pieniądza, oddajemy wszystkie wierzytelności, należności, oraz rezerwy w obligacjach innych państw, walutach, złocie w zarząd europejskiego banku centralnego. Słowem to co teraz sobie uskładaliśmy z tych obligacji ( wymieniając euro ) to bez gadania oddajemy. Rację miał gość stwierdzając"Mogą to byc nawet oligacje Bangladeszu" tak czy owak nic z tego nie mamy. Czas na powtórkę Islandii!!!
Przepraszam za grafomanię

[xxxxxx]

Jak rozmawiam ze znajomymi to faktycznie tam gdzie sa pieniądze do "przerobienia" to unia i w tym nasze agencje nie maja nic przeciwko, schodów nie ma, ale niech się pojawi coś co ma przynosić dochody, miejsca pracy, a nie daj boże jak to jeszcze "prywatne" to zaraz się robią schody. Mnożenie problemów.
Przynajmniej tak jest u nas szczególnie z PARPem, ale znam przykłady jak ARiMR pięknie ludzi potopił.

Najbezpieczniejszy interes to teraz kilkaset hektarów i dopłaty, najlepiej do jakiejś "egzotyki" typu orzech włoski, malina, czy "ornitologia".

[qwer]

Popatrzcie co się dzieje na rynku. Po jaką cholerę sie pchać w ta akwakulturę? Kto na tym zarobi?
Przy tych kosztach i zyskach to nie ma opcji, żeby się cokolwiek zwróciło w rozsądnym czasie.

Jeszcze gospodarstwa prowadzące produkcję mieszaną, a w tym m.in. hodowlę ryb maja szanse na jakieś sensowne zyski. Ale tylko te duże.
Prowadzenie samej hodowli mija się z celem. Bez konkretnego wsparcia i środków pomocowych nie ma szans.
Wystarczy policzyć koszty eksploatacji, remontów, zakupu.
Ci z nas, którzy kupili gospodarstwa "za starych czasów" za jakieś rozsądne pieniądze i w miarę dobrym stanie jeszcze jako tako przędą, ale zakup obiektu teraz do hodowli to porażka. Ceny zakupu z przetargów ANR są z kosmosu dla przeciętnego hodowcy. Dorzucić do tego jakiś remont, - to nie ma sensu.

[Gość]

Popatrzcie co się dzieje na rynku. Po jaką cholerę sie pchać w ta akwakulturę? Kto na tym zarobi?
Przy tych kosztach i zyskach to nie ma opcji, żeby się cokolwiek zwróciło w rozsądnym czasie.

Jeszcze gospodarstwa prowadzące produkcję mieszaną, a w tym m.in. hodowlę ryb maja szanse na jakieś sensowne zyski. Ale tylko te duże.
Prowadzenie samej hodowli mija się z celem. Bez konkretnego wsparcia i środków pomocowych nie ma szans.
Wystarczy policzyć koszty eksploatacji, remontów, zakupu.
Ci z nas, którzy kupili gospodarstwa "za starych czasów" za jakieś rozsądne pieniądze i w miarę dobrym stanie jeszcze jako tako przędą, ale zakup obiektu teraz do hodowli to porażka. Ceny zakupu z przetargów ANR są z kosmosu dla przeciętnego hodowcy. Dorzucić do tego jakiś remont, - to nie ma sensu.

Mam trochę odmienne zdanie. Według mnie zapewnioną przyszłość mają gospodarstwa 50-100 ha z wydajnością naturalną powyżej 500 kg/ha. Takie gospodarstwo przez większość roku jest w stanie obrobić właściciel z 1-2 pracownikami + sezonowi. Wielkie gospodarstwa z 20-30 pracownikami to anachronizm. Bez dopłat (rekompensat) nie będą w stanie konkurować jeśli cena kilograma karpia będzie się kształtować w okolicach 9 zł/kg. W najbliższych latach nie zapowiada się, że cena będzie wyższa, ze względu na silną konkurencję karpia z importu i silną wewnętrzną konkurencję miedzy krajowymi hodowcami.

[qwer]

Mam trochę odmienne zdanie. Według mnie zapewnioną przyszłość mają gospodarstwa 50-100 ha z wydajnością naturalną powyżej 500 kg/ha. Takie gospodarstwo przez większość roku jest w stanie obrobić właściciel z 1-2 pracownikami + sezonowi. Wielkie gospodarstwa z 20-30 pracownikami to anachronizm. Bez dopłat (rekompensat) nie będą w stanie konkurować jeśli cena kilograma karpia będzie się kształtować w okolicach 9 zł/kg. W najbliższych latach nie zapowiada się, że cena będzie wyższa, ze względu na silną konkurencję karpia z importu i silną wewnętrzną konkurencję miedzy krajowymi hodowcami.

Ja też myślałem o gospodarstwach tej wielkości, ale posiadającymi jeszcze inna produkcję roślinną czy zwierzęcą, żeby mieć jeszcze "drugą nogę".
Bazowanie na wydajności naturalnej też wydaje się rozsądne zarówno jeśli chodzi o "ekologiczność" produkcji, która może mieć wpływ na wybór ryby przez klienta jak również na koszty produkcji i konkurencyjność.
Może i w rybactwie wytworzy się w końcu podział na produkt ekologiczny i ten pochodzący z masowej produkcji, jak to ma miejsce przy produkcji warzyw, owoców, drobiu, jaj itd.

[Gość]

Cena 9 zł/kg jest ceną graniczną, poniżej której nie opłaca się karmić karpia, a jedynie bazować na "naturalnym" (przy cenie zboża 900-1000 zł/tonę, ew. granulatu 2500 zł/tonę).
Bardzo rozsądnym wyjściem było by, aby wielkie gospodarstwa produkujące karpia w kosztach 10 zł/kg, zeszło z produkcją do wydajności naturalnej, a brakującą rybę nabyli od krajowych producentów np. po 9 zł/kg netto.
Gdyby udało się im dzięki temu obniżyć koszy swojej produkcji do 9 zł + zakup od innych rybaków po tej cenie to korzyści byłyby podwójne. Po pierwsze nie musieli by dokładać do interesu z rekompensat, a dzięki zdjęciu nadwyżki można by utrzymać cenę powyżej 9 zł. Zadowoleni by byli też mniejsi rybacy, którzy mogli by sprzedać faktycznie karpia po 9.63 zł/kg ( faktura RR i 7 % vat który jest zwracany ze skarbu państwa) Naprawdę wielu rybaków ryczałtowych nie wykorzystuje faktu możliwości zwrotu tych 7 % vat od skarbu państwa.

[Logiczny]

Panowie, czy ten wątek, to śmietnik, do którego wrzuca się wszystkie tematy?

[olo]

A czy fundusze unijne są po to żeby zarobić? Przecież niektóre wprost zakazują uzyskiwania przychodów!

Podejście jak w Urzędzie Marszałkowskim przy okazji LGR. To samo podejście już widziałem też u niektórych pracowników ARiMR.
Dopłaty obszarowe nie sa po to żeby zarabiać? To po co tylu warszawiaków ma u nas orzecha, malinę czy inne poważne uprawy. Co roku przyjeżdża do mnie 4-5 "rolników" żeby im pokosić.
Mój sąsiad - "rolnik" na co dzień w Wa-wie na etacie, ale u nas ma prawie 500 ha do "obrobienia" jest ze 2-3 razy w roku na miejscu w tym jak jest kontrola.
Policzcie sobie 150 ha pod "ptaki" po prawie 2200 za ha i raz w roku koszenie - ponad 300 tys rocznie. Czy warto coś jeszcze robić?
Nie da się zarobić?
Tematy się mocno jednak łączą.

[gość]

To trzeba inwestować w grunt a nie w hodowlę czy produkcję. Prosty temat i proste rozliczenia. Wszyscy zadowoleni łącznie z ekologami i Agencją.
1 ciągnik i hektary podmokłych łąk. Ot i cały biznes - emerytura.

[dwa]

To trzeba inwestować w grunt a nie w hodowlę czy produkcję. Prosty temat i proste rozliczenia. Wszyscy zadowoleni łącznie z ekologami i Agencją.
1 ciągnik i hektary podmokłych łąk. Ot i cały biznes - emerytura.

Są dopłaty wodno-środowiskowe, może to będzie podobny "biznes", może to też idzie w tą stronę.

[gość]

Byłem niedawno w "gospodarstwie", jakieś 3-4 ha stawik bez dopływu. Z dotacji "PO Ryby" kupiona: koparka, 2 samochody i ciągnik ???????!!!!!

[małorolny]

Nie zżymaj się, ma koparę, traktor, będzie budował stawy.........Takie biznesplany przechodzą.

[qwert]

Nie zżymaj się, ma koparę, traktor, będzie budował stawy.........Takie biznesplany przechodzą.

Oj nie tylko takie - były jeszcze lepsze.

[gość]

Popatrzcie co się dzieje na rynku. Po jaką cholerę sie pchać w ta akwakulturę? Kto na tym zarobi?
Przy tych kosztach i zyskach to nie ma opcji, żeby się cokolwiek zwróciło w rozsądnym czasie.

Warto poczytać i o "przekrętach" i obiegach zamkniętych na tym forum. Przede wszystkim to warto zasięgnąć języka u tych co takie inwestycje zrealizowali.
Zarabiają na tym? Przynosi to dochód?