22.08.2013



Mewy i piwo


Co ma tupot białych mew do zdrowia karpi? Zadzwonił do mnie ostatnio kolega i lekko bełkotliwym głosem zrelacjonował ostatnie wojaże po Czeskiej Republice... Wszystko wyjaśniło się już po pierwszych słowach - przez tydzień dzielnie starał się spełnić obowiązki wynikające ze statystyk picia piwa w tym urokliwym kraju. Na początku bardzo obawiał się, że konieczność wyrobienia rocznej normy konsumpcji bursztynowego trunku na wyśrubowanym pułapie 150 l/osobę, notorycznie spowoduje ranne budzenie przez "tupot białych mew". O dziwo, płyny tak się dobrze asymilowały w organizmie, że mewy nie tupały w jego głowie. Co dziwniejsze, mew też omal nie było nad czeskimi stawami. Wyglądało na to, że nie bardzo mają co tam zbierać. Zupełnie odwrotnie niż na oddalonych o około 100 km stawach bardzo dużego polskiego gospodarstwa rybackiego, gdzie posępnie krążyły wypatrując kolejnych karpiowych trupów. W Polsce piwa pije się znacznie mniej, a mew szczególnie tych ogromnych, jakby więcej. Ich widok, jak wyrok, smuci rybaków z wielu regionów naszego kraju. Czy granica, mimo, że w zasadzie nie istnieje, zabija wirusy wywołujące KHV, czy nad polskimi stawami powinniśmy pić więcej piwa, czy może istnieją jakieś tajemnicze lekarstwa, które podawane przez roztropnych czeskich rybaków i weterynarzy skutecznie odkażają zarażone wodne rewiry? Dlaczego w ostatnich latach produkcja polskiego karpia dobija dna, a za południową granicą rośnie?
Nikt mi tego na trzeźwo nie chce w Polsce wyjaśnić. Pewnie, żeby to zrobić, polscy rybacy wespół z weterynarzami, powinni wyjechać na południe i golnąć sobie ze trzy "swietle piva".
Może to, daj Boże, pomoże…

Redakcja PK


Zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w dyskusji. Czekamy równieź na propozycje nowych tematów, które mogłyby być podjęte w naszych publikacjach. Zarówno komentarze, jak i propozycje tematów moźna przesyłać mailowo: redakcja@pankarp.pl









powrót