07.03.2014



Gdzie Rzym, gdzie Krym?


Oczy bez mała wszystkich Polaków zwrócone są w tej chwili za naszą wschodnią granicę. Choć, chciałoby się powiedzieć: gdzie Krym, a gdzie Rzym? Przecież to parę tysięcy kilometrów od Warszawy, ale... czy na pewno?

Czy w takim razie potrzebne jest zaangażowanie naszej dyplomacji dla zażegnania inwazji Rosji na terytorium niezależnego państwa? Czy poprzez zabiegi polityczne i wyrażanie głośnej dezaprobaty, nie narażamy się "Wielkiemu Bratu" ze wschodu? A może lepiej byłoby w milczeniu czekać aż ta burza się skończy i liczyć, że nas szczęśliwie ominie? Przecież czasy polskiego władania w rejonie Morza Czarnego skończyły na tyle dawno, że nawet Mickiewicz już tylko pisał z rozrzewnieniem o twierdzy Akermanu i okalających ją stepach. No i patrzcie państwo, nasi politycy z różnych frakcji, gotowi skoczyć sobie do gardeł przy lada okazji, nie podkopują siebie nawzajem na arenie międzynarodowej w trakcie prac dyplomacji, ale z grubsza się wspierają. Z czego to wynika, ano z tego, że zjednoczenie w tej sprawie to odpowiedzialność za los Polski, to racja stanu naszej ojczyzny. Wiedzą, że nikt nie wybaczyłby innej, bardziej opieszałej postawy.

Co ma Ukraina do rybactwa, a w szczególności do zagrożenia sprzedaży żywych ryb? Ano ma i to dużo. Tyle, że nasze partie, rybackie zachowują się zgoła inaczej. Nie widzą, że tzw. ekolodzy dziś wyciągają ręce po sprzedaż żywych ryb stawowych, a jutro "przyjrzą się" swoim sokolim, inkwizycyjnym wzrokiem połowom w morzu i na jeziorach. Pojutrze zaś zapytają, czy skoro ustawodawca określi, że zwykły Kowalski nie umie zabić w sposób humanitarny karpia i potrzeba zatrudnić w sklepach etatowych "ubojowców", to czy Kowalski-wędkarz potrafi humanitarnie zabić okonia nad brzegiem rzeki? Z punktu widzenia "ekologa", odpowiedź jest prosta: Kowalski-wędkarz nie potrafi skończyć żywota złowionej ryby w sposób dostatecznie humanitarny.

Czy wnioski same się nasuwają? Powinny i to jednoznaczne. Nieważne z jakiej kto jest partii, rybackiej jednej, drugiej, czy wędkarskiej. Powinniśmy wspólnie dać odpór zakusom "ekologów" i związanych z nimi posłów na zmianę w ustawie o ochronie zwierząt, która dziś w dostateczny sposób chroni ryby. Nie dajmy się zwieść obietnicom i poklepywaniu po ramionach. Będziemy dopiero partnerami dla polityków, gdy będziemy w naszych sprawach dysponowali dostatecznie dużym poparciem społecznym. Wtedy staniemy się pożądanym elektoratem. Ci z nas, którzy wierzą w każde zapewnienie polityczne są zwyczajnie naiwni. Ale każdemu wolno być naiwnym, tyle, że prywatnie. Gdy wchodzi w grę sprawa publiczna, trzeba być odpowiedzialnym i przynajmniej, jeśli nie pomagać, to nie wolno przeszkadzać.

Rybacy i wędkarze, zewrzyjmy szyki, zbierajmy dziś wszyscy solidarnie podpisy pod petycją rybaków z Krakowa w obronie sprzedaży żywych ryb. Jutro być może takie same podpisy będą potrzebne dla obrony praw wędkarzy, rybaków jeziorowych i morskich.



Redakcja PK


Zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w dyskusji. Czekamy równieź na propozycje nowych tematów, które mogłyby być podjęte w naszych publikacjach. Zarówno komentarze, jak i propozycje tematów moźna przesyłać mailowo: redakcja@pankarp.pl









powrót