|
19.04.2014
Jeden, raz jeszcze
O współczynniku rybackości w Lokalnych Grupach Rybackich pisaliśmy prawie rok temu. Dzisiaj nadszedł czas rozstrzygnięć. To jest być albo nie być dla tych organizacji rybackich na śródlądziu. Argumenty przemawiające za współczynnikiem "jeden" nie zmieniły się, więc przytoczę fragmenty naszego felietonu KK 10/VII/2013:
"...Trzeba obiektywnie zauważyć, że LGRy w bardzo krótkim czasie zapoczątkowały autentyczną oddolną integrację środowisk rybackich, jednocześnie uświadamiając rybakom, szczególnie karpiarzom, konieczność podjęcia działań restrukturyzacyjnych, dostosowawczych, szkoleniowych.
Współczynnik rybackości jeden, to jeden przysłowiowy rybak przypadający na tysiąc mieszkańców tzw. obszaru zależnego od rybactwa. LGRy nadmorskie osiągają jedynkę bez najmniejszych problemów. Na śródlądziu nie jest to takie proste, co wynika z uwarunkowań przyrodniczych, technologicznych i kulturowych. Rybactwo śródlądowe rozrzucone jest po całej Polsce i chociaż obejmuje około 70 tysięcy hektarów bardzo cennych przyrodniczo stawów, to liczba obsługujących je rybaków jest stosunkowo niewielka. Zastanawiam się dziś bardzo mocno, w jaki sposób ta garstka rybaków, mimo wielu przeciwności przyrodniczo-administracyjnych i pseudoekologicznych, trwa w stawowych enklawach, zapewniając karpiarstwu ważne miejsce na kulturowej i przyrodniczej mapie Polski. Karp z racji wigilijnego menu, jest najbardziej rozpoznawalną rybą w Polsce, zaś akwakultura postrzegana jest coraz częściej jako podstawowy dostawca najwyższej jakości ryb. Trzeba zauważyć, że LGRy w bardzo krótkim czasie stały się ważnym ogniwem tego akwakulturowego łańcucha i wyrwanie go, a tak się stanie w przypadku niezrozumiałego forsowania współczynnika rybackości powyżej jedynki, zniszczy ten uformowany już organizm. Współczynnik jeden, to i tak o 100 procent więcej, niż jest obecnie (dzisiaj minimalny współczynnik rybackości dla LGRów wynosi 0,5), ale przy mobilizacji rybaków, jest możliwy do osiągnięcia przez kilkanaście już istniejących śródlądowych LGRów i tych, które potencjalnie mogą jeszcze powstać."
W okresie 2007-2013 tzw. oś 4 w ramach której powstało 48 Lokalnych Grup Rybackich ( 39 śródlądowych i 9 nadmorskich) dysponowała kwotą 1200 mln złotych. Z Europejskiego Funduszu Rybackiego Polska przeznaczyła na oś 4 aż 32 procent środków , podczas gdy średnia unijna wyniosła 13 procent. Tak znaczne środki i specyfika osi 4 ( trójsektorowość i urzędy marszałkowskie jako jednostki pośredniczące ) już na starcie budziło obawy co do sprawnej realizacji tego, bądź co bądź, nowatorskiego projektu. Ponadto część środowisk rybackich kontestowała oś 4, jako program powodujący skierowanie znacznych środków z EFR poza sektor.
Dzisiaj LGRy kończą ostatnie nabory. Interpretacyjne przepychanki pomiędzy beneficjentami, a urzędami marszałkowskimi spowodowały znaczne opóźnienia w wykorzystaniu środków. Tych zapóźnień już się nie nadrobi. Czy to oznacza, że Lokalne Grupy Rybackie mają zniknąć z rybackiej mapy Polski? Czy to oznacza, ze pozostaną tylko LGRy nadmorskie ( z racji wysokiego współczynnika rybackości) chociaż dotknęły je te same problemy co LGRy śródlądowe? Czy współczynnik rybackości ma być jedynym wyznacznikiem istnienia LGRów? A może należy, ograniczając finanse i zakres ich działania (do projektów miękkich), utrzymać LGRy jako cenne szkoleniowo i promocyjnie, regionalne ogniwa akwakultury.
Redakcja PK
Zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w dyskusji. Czekamy równieź na propozycje nowych tematów, które mogłyby być podjęte w naszych publikacjach. Zarówno komentarze, jak i propozycje tematów moźna przesyłać mailowo: redakcja@pankarp.pl
| |