|
06.01.2015
Trzecia debata - czy do trzech razy sztuka ?
12 stycznia o godz. 11.00 w Centrum Konferencyjnym Magellan koło Wolborza rozpocznie się III Debata Rynkowa Pana Karpia. Defetysta powie - karpiarze już trzeci rok debatują, a ceny hurtowe karpi już trzeci rok spadają. I to jest prawda. Z 11,00 zł w 2011r., cena karpia spadła do 8,30 zł w 2014r. Inny defetysta dopowie - karpiarze od trzech lat łączą się w struktury biznesowe, by przeciwstawiać się dominacji sieci wielkich sklepów i walczyć o godziwą cenę, a ceny karpi od trzech lat spadają. Jeszcze inny dorzuci - promocję karpia, szczególnie w 2014r., widać na każdym kroku, a ceny karpi jak spadały, tak spadają.
Nad czym mamy więc debatować? Produkcja rośnie (może już dzisiaj należy się zastanawiać nad jej ograniczeniem). Popyt, patrząc na sprzedaż grudniową 2014r., też rośnie. Import minimalny. Wizerunkowo karp, dzięki działaniom promocyjnym organizacji rybackich (bez licytowania ich skuteczności), wytrzymuje próbę czasu. No więc nie zapominając o produkcji i promocji, pozostaje problem podstawowy - NISKA CENA KARPI. Zbyt niska cena, by rozwijać, a przynajmniej utrzymać tradycyjne gospodarstwa karpiowe. Dlatego też debata powinna się toczyć właśnie wokół niskiej ceny karpi. Ale co to znaczy niska cena? A co myślą dziś o swoich cenach producenci jabłek, zbóż, ropy? Też lamentują. No tak, ale w tych przypadkach decydują embargo, rynek lub czysta polityka. A co decyduje przy karpiu? Embargo - minimalnie poprzez zablokowanego norweskiego łososia do Rosji. Rynek- raczej nie - Polacy kupili mniej więcej tyle karpi, ile my wyprodukowaliśmy. Polityka? Też nie, więc co?
Trawestując słowa znanej kolędy (przepraszam z góry autora - Franciszka Karpińskiego), można powiedzieć: Karp się rodzi, rybak truchleje. Tak, rybak truchleje, że nie sprzeda swojego "jednodniowego" produktu. Już we wrześniu bieży więc ten i ów do kupca sieciowego i ofiaruje mu niską cenę, i... jest pozamiatane. Wystarczy kilka takich wizyt, a ceny, ku przerażeniu większości rybaków, lecą na łeb na szyję. A czy te obawy struchlałego rybaka są uzasadnione? Są, jeżeli na przykład w poprzednim sezonie został z dużą ilością karpia na nowy rok lub dowiedział się we wrześniu, że został "wyrzucony" ze sklepów sieci, lub różne koleje losu usunęły go z tych sklepów kilka lat temu, a teraz chce do nich powrócić. A czy rybak ma prawo oferować niską cenę z w/w powodów? Oczywiście że ma. Walczy o swój byt i piętnowanie go za takie kroki przez kolegów rybaków (najczęściej tych, którzy do tej łodzi już się dopchali, a nie zauważyli nawet, że łódź niebezpiecznie się zanurza) jest hipokryzją. A czy takie działania zdesperowanego rybaka są uzasadnione rynkowo. Patrząc na grudzień 2014r. - nie. Przecież karpia w Polsce wymiotło. Zważmy także, że mój przyjaciel na obiekcie sprzedał tyle samo żywych karpi w detalu po 14 zł za kg - o 2 zł drożej niż rok temu, chociaż kilka kilometrów obok jedna z sieci sprzedawała te ryby po 7,89 - 9.99 zł za 1 kg. Zresztą obok tej sieci wieloletni odbiorca przyjaciela sprzedawał z powodzeniem karpie na placu również po 14 zł. Ale gwoli sprawiedliwości trzeba zauważyć, że jednak w negocjacjach cen hurtowych tenże mój przyjaciel nie był już takim bohaterem, bo też ugiął się pod presją rynku.
Tyle, że przecież rok rokowi jest nierówny, czy jest więc jakieś wyjście z tej spirali niskich cen? Jest. Na przeciw sieciowemu rynkowi popytu budować skonsolidowany rynek podaży. Tak, wiem, że konsolidacja karpiarzy nie jest łatwa. To swoista wieża Babel. Jeszcze budowa na dobre się nie rozpoczęła, a już trwają przepychanki o lepsze piętro. Ci, którym przypadły suteryny, poirytowani opuszczają budowę. Jeszcze inni zniechęceni siedzą nad stawem i czekają na kogoś, kto zaprosi ich do środka. Budujmy więc nie wieżę Babel, ale mocną strukturę, której myślą przewodnią będzie KONSOLIDACJA RYNKU KARPIA, bez indywidualnego egoizmu, ale za to z otwartością na wszystkich gotowych do wspólnego zadania, z czytelnymi zasadami i procedurami, również ze zdrową konkurencją, a może również z własnymi centrami sprzedaży ( wierzcie mi, odebrałem mnóstwo telefonów z dużych miast z zapytaniem: na którym placu można kupić "Pana Karpia"). Zdejmijmy z rybaków obawy o niesprzedaną rybę. Ktoś powie - utopia. A ja powiem, że bez tej konsolidacji, karpiarze (bez dodatkowych pozarybackich źródeł dochodów, a przecież nie wszyscy je mają) nie wytrzymają próby czasu. Niektórzy za sukces odtrąbią sprzedanie całości karpia za 8.30 zł za kg. To nic innego jak krótkowzroczność. Sprzedaż karpia często poniżej kosztów produkcji nie była żadnym sukcesem, natomiast była trudną koniecznością chwili i jest powodem do głębokiej refleksji. A za rok być może będzie nas mniej, a za dwa...
Wiem, że w tym felietonie jest wiele pytań bez odpowiedzi, no ale przecież od tego jest debata. Oby ostatnia na temat bardzo niskich cen karpia.
Redakcja PK
Zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w dyskusji. Czekamy również na propozycje nowych tematów, które mogłyby być podjęte w naszych publikacjach. Zarówno komentarze, jak i propozycje tematów można przesyłać mailowo: redakcja@pankarp.pl
| |