20.07.2015



Pozostać w pamięci...


Są tacy, choć na szczęście z rzadka, którzy pomniki budują sobie już za życia. Niestety, bardzo często żywot takich pomników jest niewiele dłuższy od życia ich ludzkich pierwowzorów. Inni w mniemaniu społeczeństwa zasługują na takie trwałe upamiętnienie, a więc powstają pomniki, które często są symbolem nie tylko wiedzy, talentu, czy osiągnięć tego kogoś, ale też po prostu miarą klasy i człowieczeństwa bohatera.

Trzymając się rybackiego podwórka - ostatnio staraniem jednej organizacji społecznej powstał Kodeks Dobrej Praktyki Rybackiej, który to kodeks jednym podoba się bardziej, drugim mniej, jak to zwykle jest z czymś nowym i dotąd nieznanym. Mimo, że dokument znalazł uznanie w gmachu MRiRW i został wpisany na listę ministerialnych kodeksów, nie jest obowiązkowy do stosowania, bo tak stanowi prawo. O stosowny certyfikat mogą się starać wyłącznie chętni. Co więcej, zanim kodeks powstał, był bardzo solidnie konsultowany ze środowiskiem rybackim, a do współtworzenia kodeksu zostali zaproszeni przedstawiciele aż trzech rybackich organizacji.

Ale oto prezes jednej z organizacji rybackich postanowił za życia zbudować sobie pomnik. Zamarzył o przejściu do historii, tyle że w dość specyficzny sposób. Otóż wynajął prawników za, jak mniemam, społeczne pieniądze i wysmażone w ten sposób pismo skierował do ministra rolnictwa. Domagał się w nim wykreślenia rzeczonego kodeksu z listy kodeksów MRiRW argumentując m.in. w jednym zdaniu, że jako prezes poważnej organizacji nie miał okazji poznać dokumentu, by w drugim dodać, że trzech wytypowanych przez jego towarzystwo ekspertów współtworzyło kodeks. Koń by się uśmiał? No, nie bardzo, bo gdy minister wydał postanowienie o oddaleniu bezzasadnego protestu, to tylko rozsierdziło chcącego mocno zapisać się w ludzkiej pamięci prezesa, który postanowił podważyć i tę decyzję. Tak więc spiął się w sobie, potrząsnął sakiewką, jak mniemam znowu społeczną, i ponownie wynajął prawników. Czy wysiłek się opłacił? Nie wiadomo, bo pismo od prezesa do MRiRW zostało wysłane dzień po terminie przysługującym na odwołanie i nie będzie nigdy rozpatrywane. Jeszcze jedno, dlaczego wskazuje się w tym felietonie wyłącznie prezesa, a nie całe władze tej organizacji? Może dlatego, że inni członkowie zarządu zapytani w tej sprawie, są tymi pismami tak samo zaskoczeni, jak piszący te słowa. Zaskoczony tekstami protestów był również emerytowany dyrektor jednego z branżowych instytutów rybackich, który, mimo starań i posiadanych tytułów naukowych, stwierdził, że po przeczytaniu połowy treści pisma "wymiękł". Na dokończenie nie pozwoliła mu nadmierna liczba nietrafnie użytych słów i argumentów, a więc sam uznał, że jest na to "zbyt durny".

Pozostaje zatem pytanie - po co to wszystko, Panie Prezesie? Czy chce Pan w ten właśnie sposób przejść do historii naszej branży? Czy takim mamy Pana zapamiętać?

ps. Gdyby taki styl działania prezesa przejawiał się wyłącznie w tej sytuacji, byłaby to błahostka nie warta atramentu.



Redakcja PK


Zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w dyskusji. Czekamy również na propozycje nowych tematów, które mogłyby być podjęte w naszych publikacjach. Zarówno komentarze, jak i propozycje tematów można przesyłać mailowo: redakcja@pankarp.pl









powrót