|
Opłaty za wodę dla akwakultury - o co chodzi ?
Analizując sposób procedowania projektu ustawy Prawo Wodne, na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że "gdy nie wiadomo o co chodzi, wiadomo, że chodzi o pieniądze". Pewnie o pieniądze też, ale czy tylko chodzi o pieniądze?
Gdyby autorom projektu, a więc Ministerstwu Środowiska chodziło wyłącznie o pieniądze, zaproponowaliby stawki opłat za wodę mieszczące się w jakiejkolwiek logice ekonomicznej. Zapisy projektu ustawy z 4 kwietnia br. w żadnej logice ekonomiczne nijak się nie mieszczą, a więc z góry było wiadomo, że zaproponowane roczne opłaty za wodę przekraczające niejednokrotnie rynkową wartość obiektu ( stawów hodowlanych) w żaden sposób nie będą ściągalne i wywołają burzę protestów. Gdyby autorom projektu, w obawie o utratę unijnych środków m.in. na działania hydrotechniczne, chodziło o wywiązywanie się Polski z wymogów Ramowej Dyrektywy Wodnej ( co uważałbym za nadgorliwość i błędną interpretacje RDW), zaproponowaliby symboliczne stawki, lub zapis, że pobór i zrzut wody pobieranej na potrzeby chowu lub hodowli ryb jest zwolniony z opłat z racji nie zużywania wody i pro-środowiskowych funkcji stawów hodowlanych.
Zastanawia mnie więc, po co Ministerstwo Środowiska zafundowało sobie, na własne życzenie, komentowane przez wszystkie media, protesty rybaków w całej Polsce, protesty 16 maja przed gmachem Ministerstwa Środowiska w Warszawie, protesty 17 maja w Krynicy na odbywającym się ogólnopolskim sympozjum pn. "Hydrotechnika 2016". A może minister środowiska wiedząc, że tylko rybacy mogą utrzymać wodną przyrodę na 70 tyś. ha, kuriozalnymi zapisami w ustawie mobilizuje ich do pospolitego ruszenia i konsolidacji? Jeśli taka była intencja, to trzeba przyznać, że nikomu wcześniej się to nie udało, a ministrowi owszem i to nadzwyczajnie. Liczny zjazd rybaków 19 maja br. do Żabieńca, wybranie Komitetu Protestacyjnego i jednogłośne przyjęcie Rezolucji o kontynuowaniu akcji protestacyjnej w obronie ekonomicznego i przyrodniczego bytu gospodarstw rybackich, a w szczególności usunięcia z projektu ustawy Prawo Wodne zapisów wprowadzających opłaty za wodę pobieraną i odprowadzana z obiektów chowu lub hodowli ryb, jest dowodem na to, że determinacja branży jest mocna, a Ogólnopolski Komitet Protestacyjny z przewodniczącym Sławomirem Litwinem, działa dla całej branży, bez podziału na związki i stowarzyszenia. Nawiasem mówiąc, wstyd panowie prezesi organizacji rybackich, że w obliczu tak wielkiego zagrożenia dla branży, nie potrafiliście zwołać konwentu wszystkich organizacji akwakultury i musieli zrobić to za was "oddolnie" sami rybacy.
No więc o co chodzi autorom projektu w tych opłatach za wodę? Może odpowiedź jest prostsza niż się nam wydaje? Może, co byłoby konkluzją niepomyślną dla branży , autorzy projektu w segmencie akwakultura, nie do końca wiedzą o czym piszą i upłynie jeszcze trochę wody (miejmy nadzieję, że tej bez opłat) zanim poznają specyfikę gospodarowania wodą na stawach hodowlanych i niezaprzeczalną rolę tych stawów w powstawaniu i utrzymaniu bardzo cennej wodnej przyrody. Projekt ustawy, to nie jest błahy dokument. Wymaga od autorów gruntownej wiedzy popartej konsultacjami z wszystkimi uczestnikami procesu legislacji i wydaje mi się , że tego zabrało w procedowaniu projektu ustawy Prawo Wodne.
Redakcja PK
Zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w dyskusji. Czekamy również na propozycje nowych tematów, które mogłyby być podjęte w naszych publikacjach. Zarówno komentarze, jak i propozycje tematów można przesyłać mailowo: redakcja@pankarp.pl
| |