7 GRZECHÓW GŁÓWNYCH POLSKICH HODOWCÓW KARPI


1. Zaniechanie

Wobec powtarzających się, opartych na fałszywych przesłankach głosach przedstawiających w negatywnym świetle tradycyjną sprzedaż karpi wigilijnych, wciąż zbyt mało zrobiliśmy, aby opracować i wdrożyć kampanię wyjaśniającą (promocyjno-edukacyjną), która ma na celu dotarcie do konsumentów ryb i naszych adwersarzy z przesłaniem, że sprzedaż ryb zgodna z obowiązującymi ustawowo regulacjami prawnymi oraz dobrą praktyką rybacką, nie narusza ich dobrostanu. Te kulturowo-ekologiczne perturbacje zakłócają grudniową sprzedaż karpi i mogą być jedną z przyczyn zaniku tak ważnej wielowiekowej gałęzi polskiej akwakultury.

a/ Każdy z hodowców karpi jest w jakiejś strukturze organizacyjnej. Już od dzisiaj naszą powinnością jest naciskanie na liderów tych struktur, aby opracowały (najpóźniej do czerwca br.) i wdrożyły ww. ogólnokrajową kampanię promocyjno-edukacyjną.

b/ Jednym z elementów kampanii w obronie tradycyjnej sprzedaży żywych karpi powinno być gremialne wdrożenie w gospodarstwach Kodeksu Dobrych Praktyk Rybackich, znajdującego się na liście kodeksów MGMiŻS, któremu patronuje prof. Ryszard Wojda. Powyższy Kodeks (w uzgodnieniu ze śródlądowymi organizacjami rybackimi) powinien zostać uaktualniony ( wchodzimy w piaty rok jego funkcjonowania) i poszerzony o aspekty dotyczące sprzedaży ryb, a tym samym stałby się mocnym argumentem, który broniłby hodowców karpi przed nieuprawnionymi atakami "obrońców praw zwierząt".

c/ Nieuprawnione ataki "obrońców praw zwierząt" przybierają różne formy . Powinnością branży jest to, aby na nie reagować . Przykładem niedopuszczalnych ataków wymierzonych w naszą branżę jest nazwanie konsumentów kupujących zgodnie z polskim prawem żywe karpie - "zatwardziałymi prostakami": ( Tygodnik "Przegląd". art. Karpiobójstwo - autor. Andrzej Elżanowski). Oczekuję od organizacji rybackich zażądania od Andrzeja Elżanowskiego przeprosin polskich konsumentów karpi. Jeżeli nasze branżowe organizacje nie zażądają w ciągu miesiąca takich przeprosin, sam złożę takie żądanie.

Pierwszą jaskółką w temacie obrony branży przed zakłóceniami grudniowych sprzedaży karpi jest rozpoczęcie, pod przewodnictwem dr Mirosława Cieśli, prac Zespołu Doradczego do spraw Śródlądowej Gospodarki Rybackiej i Wędkarskiej przy Ministrze Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, który 14 stycznia br. jako pierwszy ze struktur branżowych, w trosce o dalszy rozwój akwakultury, w szczególności karpiarstwa, podjął ten temat. Mam nadzieję, że tym śladem pójdą następni.

2. Złudne oczekiwania

W ostatnich latach, w ramach dywersyfikacji podaży, mocno rozbudowało się i rozbudowuje nadal przetwórstwo karpi wigilijnych. Dotyczy to zarówno dużych przetwórni, również tych przestawiających swoje linie produkcyjne na karpie tylko w grudniu, jak i tych najmniejszych ( MLO), a także Sprzedaży Bezpośredniej. W sumie jest to już zapewne kilkadziesiąt zakładów o potencjale przerobu kilku tysięcy ton. Przestrzegam jednak w tym miejscu przed nadmiernymi oczekiwaniami, że sprzedaż karpi przetworzonych zastąpi w całości sprzedaż karpi żywych. Bez działań na rzecz utrzymania sprzedaży żywych karpi, nastąpi drastyczny spadek popytu, a w konsekwencji załamanie się karpiowych hodowli ( czeka nas poważna debata, czy klient ma nieść do domu karpia żywego, czy uśmierconego w punkcie sprzedaży). Równocześnie dbając o jakość przetworzonych karpi, powinniśmy dążyć do decentralizacji ich przetwórstwa, tak aby czas od stawu do stołu, był jak najkrótszy. Świeżość karpi konsumpcyjnych jest naszym niekwestionowanym atutem i powinniśmy dbać o nią na każdym etapie sprzedaży.

3.Hipokryzja

Import żywych karpi konsumpcyjnych obrósł już mitami i spiskową teorią dziejów. A to widziano TIR-y przekraczające granice z setkami ton karpi, a to na magazyny X-rybaka przyjechało sto ton karpi, a to ten co najgłośniej protestuje, ściąga najwięcej karpi...
Import żywych karpi na poziomie kilku tysięcy ton, istniał i pewnie będzie istniał nadal. Legalnie i nielegalnie. Czy jest zagrożeniem dla polskich hodowców ? Jest zagrożeniem, jeżeli nie możemy sprzedać swojej ryby (przykład 2018 rok). Nie jest zagrożeniem, a wręcz przeciwnie, jeżeli nasza produkcja jest niższa od krajowego popytu ( tak też w ostatnich latach się zdarzało). Jestem pewien natomiast, że tak zwanych handlowców karpiowych nie zatrzymamy. Legalnie kupią karpie za granicą i legalnie sprzedadzą w Polsce. Takie są prawa rynku, że przy niższej cenie karpi w Polsce, ściągną ich mniej, przy wyższej cenie ściągną karpi więcej. Powinniśmy jednak, w interesie branży zadbać o to, aby podczas sprzedaży w czytelny sposób można było odróżnić polskie karpie od tych importowanych.
Pytaniem jest, czy polscy hodowcy karpi powinni ściągać je z zagranicy. A tu już wkraczamy w zagadnienie samoobrony branży. Uważam, że polski hodowca w sytuacji krajowej nadprodukcji, nie powinien importować karpi. Ale przecież ta krajowa nadprodukcja nie zawsze jest nadprodukcją w konkretnym gospodarstwie rybackim. Kto w takim razie powinien o tym imporcie zadecydować. Uważam, że takie decyzje, po rozeznaniu podaży i popytu, mogą podejmować karpiowe organizacje producentów. Tylko te struktury branżowe ( sprawiedliwie gospodarując nadwyżkami, ale także niedoborami karpi) mają realne możliwości wypełniania luk rynku wewnętrznego i dyscyplinowania swoich członków, np. poprzez indywidualne deklaracje nieściągania karpi z zagranicy. Ja, jako jeden z członków Organizacji Producentów Polski Karp już dzisiaj taką deklaracje publicznie składam.

4. Krótkowzroczność

Wobec ograniczenia sprzedaży żywych karpi przez sklepy wielkopowierzchniowe, koniecznym jest pilne wskazanie kierunków alternatywnej strategii sprzedażowej (przetwórstwo, eksport, sprzedaż bezpośrednia, sprzedaż bazarowa, stoiska sprzedaży firmowej, itp.). Aktualizacji wymaga również strategia udziału branży karpiowej w tworzeniu i realizacji nowej perspektywie unijnych programów pomocowych we właściwych ministerstwach ( w Ministerstwie Gospodarki Morskiej, czy w Ministerstwie Rolnictwa ?). Wskazanie tych kierunków jest niezbędne w celu zachowania hodowli karpiowych jako cennej gałęzi polskiej akwakultury. Kto ma to zrobić? Kilka lat temu strategię KARP 2020 z inicjatywy LGR Świętokrzyski Karp napisały, rękami najlepszych naukowców w branży, Lokalne Grupy Rybackie. Dzisiaj ciężar napisania nowej strategii KARP 2025 powinny wziąć na siebie karpiowe organizacje producentów.

5. Defensywa

W aspekcie prac legislacyjnych dotyczących nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, oddaliśmy pole "obrońcom praw zwierząt". Przecież zmasowany medialny "czarny pijar" w stosunku do karpi w grudniu 2018 roku, zbiegł się ze wzmożonymi pracami nad tą nowelizacją, która poprzez swoje zapisy może doprowadzić do likwidacji karpiowych hodowli. Wystarczy wspomnieć o propozycjach nowelizacji idących w kierunku przebywania ryb wyłącznie w wodzie już nie tylko w czasie sprzedaży, ale także poza tym okresem. Co to dokładnie znaczy? Przy literalnym przestrzeganiu prawa, przy czarnym scenariuszu, karpi ani żadnej innej ryby nie będzie można wyjąć z wody, również w trakcie hodowli, a to definitywnie zamknie nasze firmy rybackie. Jak do tego może dojść? Nowelizacja "wpuszcza" na obiekty hodowlane w celach kontrolnych organizacje pseudo ekologiczne, które statutowo "zajmują się" ochroną praw zwierząt. Nie trzeba być odkrywczym, żeby stwierdzić, że taki zapis spowodowałby tak wielką uciążliwość, że wiele hodowli nie wytrzymało by, nakładanej na nas, pod byle pozorem, "pseudo ekologicznej presji". Od kontroli przestrzegania prawa są organa sprawnie działającego państwa, a scedowanie tej funkcji na "pseudo ekologów" najlepszego świadectwa temu państwu nie przynosi. Wniosek - przestańmy się w końcu nieudolnie bronić. Oskarżmy tych, którzy utrudniają nam zgodną z prawem sprzedaż karpi. Przecież te utrudnienia konsekwentnie doprowadzają do zaniku wiekowych, tradycyjnych ziemnych stawów rybnych. Jedynych w swoim rodzaj organicznych hodowli. Te bezrefleksyjne działania ze strony osób mówiących o sobie, że są obrońcami przyrody doprowadzą do katastrofy ekologicznej. Bo taka katastrofa nastąpi, gdy na stawach karpiowych, unikatowych oazach przyrody, ustanie produkcja ryb. I jeszcze jedno, co boli. Do tego, że do nagonki medialnej na karpie włączają się dla poklasku celebryci, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. To, że w ślad za prof. Elżanowskim idą inni naukowcy, to jest nowa moda. Ale narzuca się pytanie, gdzie w tej sytuacji, w tej dyskusji jest nauka rybacka. Czy nas ktoś jeszcze broni? Wystarczy wysłuchać m.in. styczniowej audycji radiowej "Trójki" na temat nowelizacji Ustawy o ochronie zwierząt, zamieszczonej na www.pankarprybacy.pl , żeby się przekonać.

6. Swary

Na koniec zostawiłem sobie największą słabość naszej karpiowej branży. Wzajemne swary. Słabość ta wymiernie osłabia nas w wielu aspektach rynkowych, w relacjach z mediami i wreszcie, co bardzo ważne, z administracją rządową. Tylko w ostatnim okresie daliśmy sobie narzucić opłaty za wodę dla akwakultury, przegraliśmy część rekompensat wodnośrodowiskowych, wielu naszym kolegom odmówiono w 2018 roku pomocy suszowej, mimo ewidentnej suszy na stawach. Coś złego dzieje się od kilku dobrych lat w naszych wzajemnych relacjach. Ciężko mi o tym pisać, tym bardziej, że starałem się ( pewnie zbyt słabo), łagodzić spory. Tak łatwo dzisiaj, również między nami, ot tak, bez zająknięcia i niestety często bez naszej reakcji, oczernić, czyli bardzo mocno, bezrefleksyjnie i bezpodstawnie skrzywdzić drugą osobę. Skąd się to bierze? Pewnie z zawiści, że ktoś zrobił coś lepiej od nas lub ma inny pogląd na sprawę. Może leczymy w ten sposób własne kompleksy i niską samoocenę. Tracimy przez to instynkt wspólnoty branży, a straty z tego wynikające są naprawdę duże. Coraz częściej słyszę, że z tymi ludźmi nic wizjonerskiego, twórczego, takiego z odwagą i perspektywą nie da się już zrobić. I niestety robi się coraz mniej, z wymierną stratą dla branży. Chcę wierzyć, że tak nie jest, że to zaplątanie, jest do rozplątania. Wiem, że aby prowadzić twórczą promocję, aby wdrażać odważną strategię karpiową, aby skutecznie obronić karpiowej tradycji, potrzebne są dobre emocje. Taka powinna być nasza przyszłość. Inaczej karpiarstwo nie będzie miało żadnej przyszłości.

Apeluję więc po raz kolejny - usiądźmy do wspólnego stołu! Na "Karpiówkę" powinni być zaproszeni przedstawiciele wszystkich organizacji karpiarzy z możliwością zaprezentowania swoich działań i programów. Nie dzielmy się, tylko łączmy wysiłki póki jeszcze czas, bo już jesteśmy słabi jako branża. Rozmowy Federacji utworzonej w ubiegłym roku z pstrągarzami, jesiotrowcami, czy jeziorowcami (ułomnej poprzez niepełną reprezentację organizacji karpiarzy i wielobranżowość organizacji o różnych, często sprzecznych interesach) nigdy nie zastąpią spotkań samych karpiarzy rozwiązujących swoje problemy. Jeżeli dzisiaj do tego nie dojdzie, pozostanie czekać naszym następcom na zmianę pokoleniową, a nam obserwować powolną degradację branży.

I na koniec raz jeszcze - nie dopuszczajmy do siebie naiwnych nadziei – nikt nie załatwi za nas naszych problemów. Ani inne branże, ani tym bardziej administracja. Możemy to zrobić tylko my, karpiarze. I to wyłącznie razem!

7. Autorefleksja

Podpisując się pod tą analizą stanu polskiego karpiarstwa, mam świadomość, że wiele z tych "grzechów" dotyczy także mnie. Pocieszam się, że mając tę świadomość, łatwiej mi będzie je pokonać.

Rytwiany 20 stycznia 2019r. Wacek Szczoczarz










powrót