| 
 
  
   
  
Nasz (?) karp 
                                       
                             
  
Według światowych badań ARC Rynek i Opinia w Polsce 40 procent klientów  sprawdza pochodzenie kupowanej żywności. W Szwajcarii 68 procent.  Polska jest na szarym końcu tego rankingu. Sprawdzanie skąd pochodzi kupowana żywność, jest pochodną naszego patriotyzmu gospodarczego ( zakupowego), a ten w Polsce często pozostaje na poziomie deklaratywnym.  Patriotyzm zakupowy występuje na wszystkich zamieszkałych  kontynentach. Chroni własny rynek i własny budżet.  Nie jest to takie proste, bo nierzadko klientom ciężko połapać się które produkty są krajowymi, a które nie. Na przykład nasz (polski) kod  zaczynający się od  cyfr 590  nie gwarantuje, że to polski produkt. Wystarczy, że obca firma  otworzy w Polsce swoją fabrykę     i już może  na "niepolskim" produkcie wpisywać kod 590. Oczywiście każde państwo, także            i Polska, broni (jak potrafi) swojego rynku. Mamy znak "Produkt Polski"  wpisujący się w ogólnopolską kampanię informacyjną Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi pn. "PRODUKT POLSKI", promującą produkty wytworzone z polskich surowców. Niestety ten znak  zapewnia tylko ( polskie) pochodzenie surowca, natomiast  realne zyski ze sprzedaży gotowych produktów często trafiają do  obcych firm i tak naprawdę nie wiemy czyj kapitał  wspieramy swoim patriotyzmem zakupowym.  
  
                                                                                                                                Jednocześnie zdaniem niemal 60 proc. respondentów polskie produkty spożywcze są lepszej jakości niż produkty z zagranicy. Najmocniej są o tym przekonane osoby w wieku 45-54  (67 proc.), a także mieszkańcy wsi (63 proc.). 4 na 10 badanych uważa, że polskie produkty są takiej samej jakości jak produkty z importu. Taką opinię najczęściej prezentowały osoby z najmłodszej grupy badanych (18-24 lata), spośród których uważa tak 47 proc. respondentów oraz osoby z największych miast (powyżej 500 tys. mieszkańców) - 48 proc. z nich zaznaczyło taką odpowiedź. Zaledwie 3 proc. Polaków uważa, że polskie produkty spożywcze są gorszej jakości niż te                z zagranicy.  Badanie przeprowadzono na ogólnopolskim panelu badawczym Ariadna metodą CAWI w listopadzie 2023 roku na ogólnopolskiej próbie N=1057 osób.    
  
                                                Oczywiście ten nasz patriotyzm zakupowy często przechodzi przez pryzmat suwerenności żywnościowej i  kryzysów społecznych i politycznych. Pamiętamy, kiedy po agresji Rosji na Ukrainę, oczekiwania konsumenckie przybierały trend, aby na naszym rynku nie pojawiały się produkty z Rosji. Te oczekiwania dotyczyły głównie dużych koncernów handlowych.   Ale pamiętamy także oczekiwania  rolników blokujących polsko-ukraińską granicę  w obawie przed zalaniem polskiego rynku tanim ukraińskim zbożem.  Tu już potrzebne są działania systemowe państwa i UE (dopłaty, tranzyt) bo przecież w przypadku Ukrainy, nie możemy pomijać  faktu,     że tuż za naszą granicą toczy się brutalna wojna na którą nie możemy być obojętni.   
  
                                                                        
A jak na tym polu wypada nasz karp ? Całkiem nieźle i nie jest to zasługa kodów kreskowych 590, a raczej wieloletniej pracy branży dbającej o tradycyjny wizerunek naszych karpi. Badania  opinii publicznej wykonane w ostatnich latach na zlecenie Towarzystwa Promocji Ryb "Pan Karp" i LGR Świętokrzyski Karp wykazały, że jedynie dla 12 %  nabywców polskie pochodzenia raczej nie ma znaczenia. Było to kolejne badanie potwierdzające, że sprzedaż karpi w krótkim łańcuchu dostaw znajduje silnie uzasadnienie w różnych potrzebach konsumentów, zwłaszcza w okresie sprzedaży przedświątecznej. To oznacza, że 88 % konsumentów preferuje karpie z polskich hodowli. Wynik imponujący i naszym ( hodowców karpi) zadaniem jest wychodzenie naprzeciw tym konsumenckim oczekiwaniom. Jak to robić? Ano promować i rozwijać krótkie łańcuchy dostaw i sprzedaż bezpośrednią. Rozwijać przetwórnie przyobiektowe.  Szkolić sprzedawców bazarowych i dbać o identyfikalność ryb,  tak by nabywca  miał pełną wiedzę potwierdzającą lokalne pochodzenie karpi( certyfikat pochodzenia ryb), a sposób sprzedaży zapewniał dobrostan ryb          i oczekiwania  kupujących. Dotyczy to ryb sprzedawanych z wody na bazarach, ale także tych przetworzonych. Ta identyfikacja powinna, w poszanowaniu klienta i w interesie branży, dotyczyć także karpi importowanych. Nie może być naszej ( hodowców) zgody na "zmianę obywatelstwa" importowanych karpi i każdy kto uskutecznia takie praktyki działa na szkodę naszej branży.  
  
                                                                                                                               Mamy ( w ramach UE) swobodny przepływ towarów i dotyczy to także karpi. Handlowcy legalnie przywiozą karpie z Czech, Węgier czy Litwy, a także spoza UE w przypadku Ukrainy, ale to wyjątek wynikający z toczącej się tam wojny.   
  
                                                                                                              Często zastanawiamy się jak zatrzymać napływ karpi od sąsiadów w sytuacji gdy mamy krajową nadwyżkę.   
  
                                                                                                                                                                       Kilka lat temu, Czesi zainicjowali akcję chroniącą ich spożywczy rynek  "Spożywczy protekcjonizm rządu w Pradze, choć zapewne niezgodny z unijnym prawem, może uderzyć w polskich eksporterów żywności "- pisał  Puls Biznesu w styczniu 2021 roku. Jak czytamy w tymże "PB",         " od przyszłego roku 55 proc. produktów sprzedawanych w czeskich sklepach spożywczych                   (o powierzchni ponad 400 m kw.) ma pochodzić od rodzimych producentów. Sześć lat później ma to być aż 73 proc. Takie przepisy - nazywane w mediach ustawą o czeskich spółkach - przyjęła kilka dni temu niższa izba czeskiego parlamentu. Teraz nad projektem ma pracować senat, a po jego ewentualnym przyjęciu konieczny będzie podpis prezydenta. Według gazety, regulacje mają dotyczyć około setki produktów, w tym przede wszystkim mięsa, nabiału, warzyw czy owoców.    W Czechach negatywne wypowiedzi na temat polskiej żywności  stały się normą. Odpowiednik polskiego głównego inspektora jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych przyznał otwarcie w programie telewizyjnym, że polskiej żywności by nie kupował. Przedstawiciel czeskiej Izby Rolniczej w lipcu ub.r. utrzymywał w jednym z wywiadów, że "polskie rolnictwo opiera się wciąż na chłoporobotnikach, którzy mają hektar i dwie krowy i jest im wszystko jedno, za jaką cenę sprzedadzą swoje produkty. Polskie produkty kontrolowano częściej niż np. niemieckie, których wyższa cena eliminowała je z listy konkurentów. Czeska Izba Producentów Żywności apelowała nawet do resortu rolnictwa o wprowadzenie zakazu importu polskich produktów rolnych. Na porządku dziennym były komunikaty nawołujące do wstrzymania importu, ostrzeżenia przed niebezpiecznymi produktami z Polski, których nie należy jeść. Główny inspektor Inspekcji Rolno-Spożywczej Jakub Sebasty w jednym z programów telewizyjnych także przyznał, że jeśli przeczyta na etykietce, z czego jest polski artykuł wyprodukowany, stara się go omijać. Negatywna kampania odbiła się na polskim eksporcie."
  
Czy mamy iść drogą Czechów ? Uważam, że raczej powinniśmy wskazywać atuty krajowego karpia ( lokalność, świeżość ryb, wspieranie rodzimej branży, krótkie łańcuchy dostaw, niski ślad węglowy, korzyści środowiskowe i kulturowe), co nie wyklucza inicjatyw rządowych i branżowych promujących i chroniących nasze rodzime hodowle.
  
Rytwiany - lipiec 2024 - Wacek Szczoczarz
        
                                                                                                                     
  
 
  
 
  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 |  |