Dzień przemyśleń albo pociąg z karpia.


Czasem spada na nas wewnętrzna potrzeba przyglądania się. Czemuś, komuś, jakiemuś zagadnieniu, czy problemowi. Czy to okres świąteczny, czy koniec roku i potrzeba podsumowań, ale spadło i na mnie. Od września 2024r., z różną intensywnością i w różnych składach toczymy batalię o proponowany przez pół miliona obywateli RP zakaz sprzedaży żywych ryb. Co prawda "z wyjątkiem akwariowych i ozdobnych", ale karpia konsumpcyjnego jak najbardziej dotyczy, choć dobrostan raczej wymiaru gatunkowego nie posiada. Obywatele owi pewnie nawet nie mają pojęcia, że pod takim zapisem w proponowanej treści nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt się podpisali. Nie mają, gdyż na transparentach były psy na krótkich łańcuchach. No, może jeszcze koty. Tym razem bez łańcuchów, ale generalnie udręczone, o czym wszyscy wiedzą, a przynajmniej powinni. "Podpisuj nie czytając", to coraz częściej wdrażana technologia pozyskania poparcia. Nie analizuj, nie dyskutuj, nie wnikaj. Podpisuj. Później, kiedy "spontaniczna" akcja przyniesie skutek w postaci zmian w przyjętym i opublikowanym tekście ustawy, trudno będzie je zmienić, bo jednak co ustawa, to ustawa. Potrzebna jest inicjatywa albo rządu, albo prezydenta, albo 100 000 podpisów, potrzebna jest analiza prawidłowości podpisów dokonana przez PKW, potrzebny jest proces konsultacyjny z zainteresowanymi stronami, którego teraz jakby zabrakło. Jednym słowem, zmienić ustawę nie jest tak łatwo, więc może i szkoda, że w proponowanym tekście znajdują się zapisy, których mogłoby nie być. Ale cóż, wicie, rozumicie, ustawa, to ustawa. Dura lex sed lex, czyli – jak prześmiewczo mawiał jeden ze sławnych prawników o niestety niesławnej przeszłości – "durne prawo, ale prawo". Zapis jest i należy go przestrzegać. Dzisiaj jednak mamy sytuację jeszcze "przed", czyli tekst skierowany do prac Komisji Nadzwyczajnej do spraw ochrony zwierząt, czyli jest wciąż szansa na usunięcie nieszczęsnego zapisu o zakazie sprzedaży żywych ryb. Przynajmniej choć na taką zmianę jego brzmienia, by nie godziło ono we wciąż masową i w wielu miejscach także pożądaną przez nabywców formę sprzedaży karpia żywego. I znów, pospolite ruszenie w sprawach istotnych wydaje się mieć znaczną przewagę nad pseudo-instytucjonalnymi niemrawymi ruchami tworów sformalizowanych. I znów, pospolite ruszenie nie tylko bierze żywy udział w tworzeniu argumentacji i merytorycznej koncepcji oporu, ale i czynnie uczestniczy w jej prezentacji i żądaniach zmian.

Z drugiej strony patrząc, sprawa dotyczy tematu, który stopniowo wydaje się wygasać, czyli sprzedaży żywych karpi, przenoszonych przez ich nabywców do domów. Dzisiaj konsumenci preferują zakup żywych karpi uśmiercanych przez sprzedawcę w miejscu ich zakupu. Od 20-30 lat, w miejsce sprzedaży karpi w postaci żywej, rozwija się rynek produktów rybnych wytwarzanych przez hodowców w ramach różnorodnych systemów sprzedaży, od bezpośredniej, poprzez RHD, aż do MLO, a nawet zatwierdzonych przetwórni zdolnych do operowania produktami na terenie całej UE, czy obiektów gastronomicznych. W oczywisty sposób, takie podejście zdecydowanie sprzyja skracaniu drogi karpia od stawu do stołu, na czym korzysta każdy nabywca. Okazale prezentuje się też lista tych produktów dostępnych na lokalnych rynkach, często świetnie prezentowana w szeroko pojętej sieci informacyjnej. Pobieżny nawet przegląd oferowanego asortymentu dostarcza fascynacji wyobraźnią twórców receptur, form, nazw, smaków i czego tam jeszcze. A za tym wszystkim stoją wciąż hodowcy. Gdyby udało się pozbierać wszystkie produkty oferowane na rynku, a wytworzone z karpia i innych gatunków ryb stawowych, a następnie gdyby ustawić je jeden za drugim, bez wątpienia utworzyłyby swoisty pociąg o długości być może zbliżonej do prawdziwego.

Zmienia się świat, zmieniamy i my. Przez osiem wieków tworzyliśmy zasady dzisiejszego karpiarstwa. Teraz potrzebujemy trochę czasu, by je nadal zmieniać, zachowując jednak swoją tożsamość i dbałość o dobrostan ryb. Ale to się już dzieje, niezależnie od tego, co będą mówić nieżyczliwi.

Mirosław Kuczyński








powrót